Rozmowa z Romkiem Rogowieckim w radiu RDC – mniej więcej.:
– Wiesiek, w kinach na razie brakuje wstrząsających nowości, więc sięgamy do zapasów. Do filmów starszych o parę miesięcy, które mogły nam umknąć w powodzi nowinek. A nie powinny. Zaproponowałem film „Personal Shopper” w reżyserii Oliviera Assayasa.
– Przyłapuję się na tym, że sporo takich interesujących filmów gubimy po drodze. Z przerażeniem liczę, że mam w komputerze do obejrzenia minimum 50 filmów, które powinienem natychmiast zobaczyć, żeby nie tracić kontaktu ze współczesnym kinem. I ta pięćdziesiątka nie zmienia się od lat. To znaczy ciągle oglądam te zaległe filmy, ale bez przerwy dodaję też nowe. I w rezultacie frustracja pozostaje na tym samym poziomie.
– Ależ to zupełnie normalne u każdego, kto próbuje być na bieżąco w swojej dziedzinie. U mnie też piętrzą się stosy płyt, które powinienem przesłuchać. Ale wróćmy do filmu. Powiedz, co to za zawód ów „personal shopper”?
– W tym wypadku to – powiedzmy – „dziewczyna od zakupów”, prywatna wysłanniczka światowej top modelki, która robi zakupy bardzo drogich ciuchów, bielizny, butów w wyspecjalizowanych sklepach i zwozi to wszystko do szafy tej celebrytki. Jest osobą zaufaną, bo ma oko do tego, w czym jej mocodawczyni szałowo wypadnie i co będzie na niej leżeć, bo sama ma podobną figurę.
– No właśnie. Te dziewczyny są podobne, ale tylko z figury. Bo poza tym dzieli je przepaść. Ta biedna „shopper” boi się nawet zastukać do pokoju, w którym jej „pani” akurat rozmawia przez telefon.
– Tak, bo ta „personal shopper” jest dla modelki przezroczysta. Nie istnieje jako osoba. Nie będzie ta, będzie inna, kto by zwracał uwagę na personel! I ta właśnie sytuacja prowadzi nas w filmie krok dalej. Bo z kolei ta wysłanniczka od zakupów i ciuchów też ma do czynienia z bytami, które są niedostrzegalne. Z duchami. I dosyć ją to frustruje.
– Tę sfrustrowaną panienkę gra Kristen Stewart, którą pamiętamy głównie z sagi „Zmierzch”.
– A ostatnio może z filmu o chorobie Alzheimera „Still Alice”, gdzie partnerowała Julianne Moore.
– W każdym razie Kristen Stewart świetnie nadaje się do ról kobiet smutnych, psychotycznych, depresyjnych.
– Tutaj także jest depresyjna, bo – po pierwsze – ma wrodzoną wadę serca i lekarz ostrzega: żadnego wysiłku, żadnych mocnych wzruszeń. A po drugie frustruje ją to, że ktoś – najprawdopodobniej jej brat bliźniak, który zmarł na identyczną wadę serca – próbuje z nią nawiązać kontakt z zaświatów.
– W dość osobliwy sposób, bo za pomocą SMS-ów.
– No tak, ale rysuje też na ścianach niezrozumiałe znaki, pojawia się jako tak zwane ciało astralne. Ale nie wiadomo na pewno, czy to on. Daje jakieś znaki, ale nie wiadomo, co one znaczą.
– W każdym razie film podsuwa konkluzję, że świat widzialny to tylko jeden ze światów, w którym się poruszamy.
– Bo dookoła nas pełno jest nieustannie tych – powiedzmy – duchów, których nie widzimy. Jak top modelka nie dostrzega swojego „personal shoppera”.
– Tylko – jak się z nimi porozumieć? Jak odczytać wysłane przez nich znaki? Jeżeli to są znaki, a nie nasze przywidzenia?
– Film tylko sygnalizuje możliwość, że otacza nas tłum istot, których nie odbieramy zmysłami, ale to nie znaczy, że ich nie ma. Niektóre zwierzęta nie maja narządu słuchu i bardzo by się zdziwiły, gdyby się dowiedziały, że istnieje coś takiego jak dźwięk. Psy nie widzą kolorów. Z nami w kwestii duchów może być podobnie. U nas przed wojną przy wirujących stolikach też przywoływano ducha Mickiewicza. I żeby sprawdzić, czy to on, medium kazało mu napisać jakiś wiersz. W domyśle – jak wiersz będzie wybitny, to na pewno był duch Mickiewicza.
– Napisał?20
– Napisał, ale jakiś grafomański bełkot. I teraz – albo to nie był Mickiewicz, albo Mickiewicz, lecz jako autor poezji awangardowej. Ale tego nigdy nie można wiedzieć na pewno.
– No to może lepiej wrócimy do serialu telewizyjnego z czasów naszego dzieciństwa pod tytułem „Wakacje z duchami”…? Tam wszystko było prostsze.
Personal Shopprer, reż. Olivier Assayas 2016