Persona

 

Persona jako osoba, ale i jako maska w greckim teatrze, wyrażająca typ ludzki i ogradzająca od innych, od autentycznego kontaktu.

Na początku taśma w projektorze w chaotycznych ujęciach. Na końcu podobnie. Klamra.
W trakcie narracji celuloid się przepala, oderwane obrazy. Ujęcia nieostre. Dekonstrukcja.
Ciała w prosektorium. Dzwonek telefonu, którego nikt nie odbiera.

Aktorka (Liv Ullman), która gała Elektrę, milknie w połowie spektaklu. Odmawia kontaktu ze światem.
Nie chce słuchać listu od męża, drze fotografię syna.
„- Odebrać sobie życie? O, nie! Tego się nie robi. Ale można znieruchomieć”.

Aktorka i pielęgniarka w domku nad morzem. Skaliste wybrzeże, ascetyczny pejzaż – dobre miejsce do stawiania pytań granicznych.
„- Czy można w tym samym czasie być dwiema osobami naraz?”
Portrety dwóch twarzy w jednym czarno-białem kadrze. Dwóch? A może dwie wersje tej samej?
Operator: Sven Nykvist.

„Żyć redukując potrzeby”.
Aktorka patrzy na słynne zdjęcie chłopczyka z likwidacji getta w Warszawie.

Aktorka wybrała karierę teatralną odrzucając miłość do własnego synka. Co wypomina jej pielęgniarka – do momentu aż ich twarze nachodzą na siebie. Jedna, dwie kobiety?

Persona, reż. Ingmar Bergman, 1966 filmweb

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *