Bohater idzie do zakładu usługowego, by mu wszczepili wspomnienia. Proponują standard: że był sławny i bogaty, że miał kochankę, lub że był agentem w typie Bonda. Ludzkie marzenia są bardzo ograniczone.
Karabiny niby mocno przyszłościowe, prawie laserowe, a łuski sypią się z nich jak z kałacha.
Jak najskuteczniej napuścić jedną babę na drugą? Przypomnieć jej, że ta druga odebrała jej faceta.
Uwaga ogólna: jak się ogląda tego rodzaju filmy, gdzie wszystko streszcza się do pościgów, pogoni i strzelanin, to czas bardzo szybko płynie. Z prostego powodu. Mija pół godziny fabuły i, mimo że mnóstwo się dzieje, to nic się nie wydarzyło. Więc człowiek patrzy, co dalej. A dalej też nic albo prawie nic. Odwrotnie – w trakcie oglądania filmów nabrzmiałych od znaczeń mam ochotę zatrzymać projekcję. Pomyśleć, starać się zapamiętać, zapisać coś. Bo nie dam rady tego wchłonąć, bo mi ucieknie. I zwolnić. Na Boga – zwolnić!