Over and over

Radio podało, że zmarł Mieczysław Wilczek. Ten minister w rządzie Rakowskiego, który swoją słynną ustawą – do dziś niedościgniony wzór lapidarności – otworzył w Polsce wolny rynek. Tak się akurat złożyło, że odbębniając swoje kilometry po lasach słuchałem dziś jak Bronisław Cieślak czyta odcinek „07 zgłoś się” pt. „Wagon pocztowy”. A tam akurat porucznik Borewicz pieje przed kolejną stewardessą, jaki światły jest ten Wilczek. A są wczesne lata 80. Jak to się przedziwnie plecie…

Z ogromną satysfakcją wysłuchałem w Radiu M. wywiadu z ks. prof. Dariuszem Oko na temat niebezpieczeństwa „ideologii gender”. Bo już myślałem, że sprawa jakoś tak podejrzanie przycichła, a szkoda by było. Otóż ksiądz profesor przestrzega przed wpływami „fanatyków homoseksualizmu”. Pewnie jak najsłuszniej. Bo – wyobraziłem sobie – mam, powiedzmy, 17 lat. Oczy mi latają za dziewczynami jak oszalałe. Wystarczy, że spojrzę, jak w lokomotywie ruszają się tłoki, już mam wiadome myśli. A na prywatkach, to byle przygasili światło, i byle ciaśniej. I wtedy zjawiają się „fanatycy homoseksualizmu” spod znaku gender. I mówią: „- Wiechu, nie bądź frajer, nie idź na łatwiznę, zostaw te baby. My ci proponujemy – zostań homo. Patrz, ile fajnych chłopaków dookoła.” A ja, głupi, wzięty na ambit, mówię: „- Dobra, chłopaki, co mi tam. Od jutra ganiam za facetami.” I z wtorku na środę kobity już mnie nie cieszą. Teraz mam orgazm, jak wchodzę do męskiej szatni. Rację ma ksiądz profesor – takie coś jest całkiem możliwe. Bóg strzegł, że mnie ten gender ominął!

Remanent. Wyjaśniło się. Wszystko było naraz: i stodołę pod Jarosławiem podpalili i pewien mieszkaniec podprzeworskiej wsi, podkradał klocki hamulcowe z wagonów. Tylko jak to się spiętrzy, to trudno nadążyć.

Zasłyszane w programie „Trudne sprawy”: „Uważaj, bo możesz się sparzyć i zostać na lodzie!”

Afera wokół tego, czy ks. prof. Krąpiec donosił SB, czy tylko z tymi służbami rozmawiał. Donosy sugeruje w swojej książce Dariusz Rosiak (pracowałem z nim swego czasu w „Newsweeku”), a ks. Rydzyk, który prof. Krąpca wielokrotnie gościł na antenie, broni duchownego. Pat. Podobnie jak swego czasu z abp Wielgusem. Ten się zaszył, a głos daje tylko sporadycznie na witrynie Radia M. To dotyczy też ks. Mieczysława Malińskiego, który też tylko „rozmawiał”, ale teraz nikt z całego polskiego Kościoła jakoś do niego nie chce się przyznać. Choć przez dziesiątki lat była to niegasnąca gwiazda duszpasterstwa akademickiego w Krakowie.
Moim zdaniem – zła taktyka. Nie należy stawiać pytania: współpracował czy nie współpracował, bo jest zbyt ogólne. Należy precyzować. I pytać, przykładowo, ks. abp Wielgusa: „- A jak ksiądz otrzymał od oficera operacyjnego to wspaniałe wieczne pióro, to co ksiądz mu wcześniej powiedział?”;  „- A ten francuski znakomity koniak, otrzymany od SB za wydajną współpracę, to konkretnie za jakie informacje?”; „- A te ozdobne wydania pism Ojców Kościoła? To o czym była wtedy mowa?” I na pewno okazałoby się, że abp. Wielgus mówił rzeczy nieważne i wykrętne, na nikogo nie kablował, a durne esbeki same z siebie przynosiły prezenty.

No i stanęła kwestia grilla w piątek, podczas najbliższej majówki. W lewobrzeżnej Warszawie ks. abp Nycz, po wnikliwym rozpatrzeniu sprawy, dał dyspensę w kwestii jedzenia mięsa. A w prawobrzeżnej Warszawie, gdzie rządzi abp Hoser takiej dyspensy – również po wnikliwych rozpatrywaniach kwestii – nie udzielono. Już widzę te setki tysięcy mieszkańców Pragi jak przeprawiają się na lewy brzeg Wisły na czym kto może: łódkami, baliami, kajakami – byle tam w piątek usmażyć grilla z przyzwoleniem arcybiskupa.

Bokser Tomasz Adamek, filar „Solidarnej Polski” w wyborach do Europarlamentu, gdzie zapowiadał twardą obronę wartości chrześcijańskich, nie tak dawno został w Stanach zatrzymany za prowadzenie po pijaku. Odebranie prawka itd. Pech chce, że startuje z „Solidarnej Polski”, która niedawno zwoływała konferencje prasowe wymierzone „w pijanych bydlaków za kierownicą”. I cóż z tym fantem począć? Otóż wychodzi szef partii, Zbigniew Ziobro, i mówi, że Adamek nie był pijany. I już!

TVN24 z pytaniem o najnowszą część sagi „Wojen gwiezdnych” (w planach). Czy to odgrzewane kotlety? Mówię, że jak się co komu spodoba w dzieciństwie, to podoba się przez całe życie. A dlaczego ja chodząc po lasach słucham Borewicza, którego przecież znam na pamięć?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *