Zmarła Małgorzata Braunek. Poznałem ją kiedyś w jakimś warszawskim „salonie”. Przemiła i bezpretensjonalna osoba. Może także dlatego, że wówczas miała okres „buddyjski”?
Wczoraj córka z narzeczonym na obiedzie z okazji Dnia Ojca. Pracuje w amerykańskiej instytucji finansowej. W pokoju na 17. piętrze. A ja całe życie parter i parter…
Kurczę, „Wprost” przechwala się, że jak zamieścił stenogramy z taśm, to sprzedał 300 tys. nakładu. Też coś! Jak ja tam byłem zastępcą naczelnego kilka lat temu, to taki sam wynik osiągnęliśmy dołączając do tygodnika płytkę z Polską Kroniką Filmową z czasów PRL-u. A także płytkę z nagraniem – co już było bardzo głupie – z nagraniem ks. Rydzyka, który wyzywał żonę śp. prezydenta Kaczyńskiego. „- A to czarownica!”; „- Nie róbmy z szamba perfumerii!” i takie tam. Ale w sumie trend jest podobny: ludzie chcą, żeby były jakieś jaja.
Krótki wywiad dla „Rzeczpospolitej”. Okazja: trzecia rocznica śmierci Petera Falka. Pewnie żeby pokazać czytelnikom, iż gazeta żyje nie tylko podsłuchami. Są i inne ważne tematy.
Nigdy się nie zawiodłem, kiedy słuchałem w Radiu M. audycji popołudniowej „Czas życzeń i pozdrowień”. Tak było i dziś.
Najpierw pewna starsza pani rymowała na imieniny wiekowemu kapłanowi:
„Oprócz łaski z nieba
nic Ci więcej nie potrzeba.”
Rozrzewniłem się, bo przypomniało mi to starą piosenkę Maanamu:
„Oprócz błękitnego nieba
Nic mi więcej nie potrzeba.”
Po chwili inna pani rymowała na cześć księdza prałata:
„Szczęścia, zdrowia, beczki wina
I stóweczki co godzina.”
Z takich życzeń ucieszyłby się pewnie ojciec Rydzyk (ostatecznie: dzień ojca).
Życzenia zostały poparte piosenką Karela Gotta. To znaczy – piosenką, którą w pierwotnej wersji śpiewał Drupi. Wówczas, pamiętam, nosiła tytuł „Sereno e”. Gott, oczywiście, śpiewał jej wersję czeską:
„Je, jaka je,
Tak mi nagle wpadla do klina,
Ani czerna, ani blondina…”
Aforyzmy. Bezcenne dziedzictwo intelektualne przodków, cd.:
Aleksander Fredro (1793 – 1876)
Nie ma większej radości dla głupiego, jak znaleźć głupszego od siebie.
Ignacy Piotr Legatowicz (1796 – 1867)
Próżniacy nie mają potrzeby wiedzieć, która godzina.
Feliks Chwalibóg (1866-1930)
Mówić można z każdym – rozmawiać bardzo mało z kim.
Mnóstwo ludzi istnieje, ale takich, co naprawdę żyją, można wskazać palcem.
O ósmej rano znowu ten Wielkopolski Park. Niedługo będę o nim mówił jak minister Sienkiewicz o państwie polskim. Na uszach „Lot >>Ćmy<<” Kena Folletta. Tylko to czyni te godziny w miarę znośnymi.
I tak kilometr za kilometrem: