Główną zaletą mojej pracy dziennikarskiej jest to, że mam blisko do roboty. Konkretnie – niecałe dwa metry. Z łóżka, na którym śpię, do fotelu, w którym piszę. Ale jak chadzam tylko do roboty i z powrotem, to dostaję na głowę. I to jest właśnie mój stan obecny. No, jeszcze radio. Bo to, co napisane czasem trzeba przeczytać.:
A i powiedzieć coś do telewizora. Tym razem lokalnego.:
Uwielbiam prasę religijną – całkiem sporo tytułów – wykładaną w kruchtach kościołów. Na przykład „Pielgrzym Licheński”. W nim kopia fresku ze słynnej bazyliki z Trzema Królami, którzy będą mieli święto za chwilę. Tak pięknie odstawieni, że aż chciałoby się zostać czwartym królem.:
A że życie bez sztuki byłoby nieznośne, więc jeszcze okaz z Zachęty.:
I jeszcze jeden. Aż by się chciało wyszydełkować taki Pałac Kultury.:
W którymś kościele figurka Hioba. Aids?:
Czytam gdzieś: „Dorota Gardias zdradza tajniki swojego wyglądu w nowym programie!” Kurczę, czemu tak mnie nikt nie zaproponuje programu, w którym zdradzałbym z odcinka na odcinek tajniki mojego wyglądu?
No i ta otchłanna metaforyka internetowych komentatorów. Sprawa wystapienia z PiS-u europosła Ujazdowskiego: „U koryta wisi cała zgraja oportunistów, którzy, gdy lód zacznie się kruszyć pod nogami, zaczną gryźć rękę, którą teraz liżą”.
Ten Hiob to raczej heroina.
Właściwie jak się lepiej przyjrzeć, to rzeczywiście przypomina George’a Michaela w jego ostatnich dniach…