Oksana Zabużko „Muzeum porzuconych sekretów”:
Ukraińska dziennikarka i pisarka w niekończącym się monologu o swoim kraju, o historii i czasie obecnym. Zdanie ciągnie się na dwie stronice, więc rzecz czytało się z pewnym mozołem. Ale ogromnie podziwiać należy samoświadomość Ukrainki i trzeźwość w ocenie narodwu swojego, a miejscami i polskiego.
Cytaty:
… a ten, kto naprawdę budował, kto był głównym architektem projektu i pewnie też stał w tej grupie Bardzo Ważnych Mężczyzn, ten kilka dni później wyszedł z gabinetu sekretarza KC, wszedł do toalety, zamknął się w kabinie i powiesił na własnym pasku: jego Pałac okazał się zbyt dobry dla Kijowa, przewyższał Kremlowski Pałac Zjazdów, a to już była nie tylko niegrzeczność i wyzwanie, ale poważny błąd polityczny, za który ukraińskiemu kierownictwu nieźle pewnie w Moskwie przetrzepali tyłki i rzeczone kierownictwo musiało co tchu te sponiewierane tyłki ratować, stosować środki, szukać winnych…
… jestem detektywem Columbo początku nowego wieku (nie śmiej się, proszę!). Wiem, że te archeologiczne pozostałości zaginionych cywilizacji – niezliczonych zaginionych cywilizacji, które kiedyś istniały pod ludzkimi imionami – nie kłamią. Jeśli w ogóle istnieje sposób, by zrozumieć coś z cudzego życia (a spróbuj no z własnym dać sobie radę!), to tylko tyle („i tyle!!!”). Wszystko inne już słyszeliśmy, wszystko inne już nam się uszami wylewa, pięknie dziękuję… Ciągnie mnie do tych nieważnych, niekompletnych błyskotek jak srokę do rozsypanych korali. Właściwie dokładnie tak samo: zbieram i niosę do gniazda. Mam już całą kolekcję – moje własne (nieuporządkowane) notatki w różnych notesach (czasem na luźnych kartkach, na programach z festiwali i koncertów, na odwrocie informacji prasowych, na innych śmieciach, które wpadły pod rękę…), odrzucone przy montażu (zwinięte w ślimaki) kawałki taśmy, nie wiedzieć po co przechowywane od epoki analogowej w pudle po komputerze….
… z wiekiem człowiek uczy się oszczędności, przywyka do niespiesznego delektowania się – jak winem – wszystkim, co wcześniej szerokim gestem się odrzucało, sądząc, że – jak mawiała maleńka Katrusia, kiedy uciekł trolejbus – „następny psyjedzie lepsy”; z wiekiem człowiek dowiaduje się, że niestety – nie przyjedzie.
Ukraińcy, co wie każde dziecko, specjalizują się w rzeczach prostych i niewyrafinowanych: broń, przemyt narkotyków, metale kolorowe, karpackie lasy, dziewczyny „do pracy w Europie” – jasno, efektywnie, morze forsy i nie trzeba do tego żadnych uniwersytetów, i póki nasz piękny kraj rośnie i rozkwita w taki oto sposób, póty różni bujający w obłokach artyści i inna hołota mogą spać spokojnie jak u Pana Boga za piecem z tego prostego powodu, że wszyscy poważni ludzie mają ich w nosie, niech sobie żyją, jedzą i piją – jeśli, rzecz jasna, znajdą jakąś strawę…
wciąż panuje kołchozowe przekonanie, że cały zapas czekających na człowieka możliwości ulega wyczerpaniu za młodu, a potem pozostaje co najwyżej żyć życiem własnych dzieci?… Coś we mnie zawsze wściekle się buntowało przeciwko temu masowemu, przestraszonemu pragnieniu jak najszybszego „ustatkowania się”, zagnieżdżenia w życiu jak w łóżku na spokojny sen – nie inaczej, pamięć o tym, jak swego czasu raptownie, w ciągu roku po drugim zamążpójściu zbabiała i osiadła jak ciasto w dzieży moja mama – przy tacie, nawet w najgorszych czasach, wciąż zgrabna i zadbana kobieta, za którą faceci oglądali się na ulicy.
… każdy mężczyzna z biegiem lat upodabnia się do swego ojca, a ja co, czyżbym się robiła podobna do mamy?! Oj, lepiej nie… A Włada, o, Włada ani trochę nie przypominała swojej matki, już prędzej to Nina Ustymiwna była czymś w rodzaju jej podstarzałego dziecka, przysposobionego i w dodatku wrednego, Włada nawet Katruśkę rzadko z nią zostawiała, tylko jak już zupełnie nie miała wyjścia – bo w ogóle bardzo elegancko sobie z matką umiała radzić, w przeciwieństwie do mnie, wiedziała…