Wczoraj upał, że nie było czym oddychać, dziś lało od rana. Pan ze stacji benzynowej, który tankował mi bak: „- Jak pan myśli – lepiej jak jest upał, czy jak leje?” Poprosiłem o jakieś łatwiejsze pytanie.
Akurat rocznica jak Sted powiesił się na klamce (1979). Na klamce! Zdolny był, widać, nie tylko w literaturze.
Znowu kapryśny los każe rzucić pielesze i gnać w nieznane. Jedziemy sprawdzić, czy Violetcie Villas postawiono jednak postument przy kościele parafialnym w Lewinie Kłodzkim (bo pochowana została wbrew własnej woli na Powązkach). Internet w tej kwestii: „Pomnik powinien stanąć w rynku w Lewinie. I ławeczka z jej piosenkami.” Jakiś złośliwiec pyta od razu: „A może Wawel?”
No, a w jej domu teraz podobno melina pijacka. Może się załapiemy na jakąś imprę?
Cały dzień z moich nowych głośników bardzo stary Gomółka. Konkretnie: Mikołaj. I jego „Psalmy”. Do tłumaczeń Jana Kochanowskiego, jak wiadomo. Kompozytor pisał we wstępie:
Są łacniuchno uczynione
Prostakom nie zatrudnione
Nie dla Włochów, dla Polaków
Dla naszych, prostych domaków.
Czyli akurat dla mnie.
W życiu to ja się nasłuchałem bez porównania więcej Gomułki. Konkretnie: Władka. Zresztą imię mam po jego konspiracyjnym pseudonimie, bo tatusiowi się coś porobiło w głowę i uwierzył w „odwilż”. „Odwilż” przeszła jak rękę odjął, a imię pozostało.
Po Mikołaju nie została żadna podobizna. Tylko sztych nagrobka z Jazłowa:
Po Władysławie mamy pełny serwis foto. Przytaczam dla rozróżnienia:
Z łączki literackiej.
Senior prozy polskiej, Józef Hen, nieustannie zajęty własną sławą pisarską i pozycją w świecie literackim. Najczęściej bez efektów, bo miejsca na listach lektur i zaszczyty jakoś go omijają.
Powiedziano w Czytelniku, że jakaś entuzjastka chce mnie koniecznie poznać. Podszedłem do niej, ona z wyciągniętymi w moim kierunku rękami wykrzyknęła: „Kolumbowie! Jaka cudowna książka!”. Ja, spokojnie: „To nie ja, to Romek Bratny”. Ona, po chwili, machnąwszy ręką: „Pan też jest niezły…”.
(W krzyżówkach zdarza się, że przypisują mi autorstwo Lotnej; „Hen” to bardziej nadające się do krzyżówki nazwisko niż „Żukrowski”).
Z: Józef Hen, Dziennika ciąg dalszy (styczeń 2009 – styczeń2010), w: Twórczość 2014/6
W książce o „kobietach upadłych” w dawnej Polsce czytam (na marginesie głównego tematu) o balach w szpitalach dla chorych psychicznie. „Już w 1894 roku piotrkowski >>Tydzień<< donosił o organizacji wieczorków muzycznych i tańcujących, a nawet hucznych zabaw karnawałowych. W tym balu kostiumowego, podczas którego: Obłąkani i obłąkane w efektownych kostiumach, które przygotowane były przez samych chorych, z zapałem oddawali się tańcom i odzyskiwali podczas zabawy zupełne pozory zdrowia. Tańce szły dziarsko, zwłaszcza mazur.”
Może jak bym sam ruszył do mazura („Do mazura stań wesoło…”), to i mnie by się poprawiło?
Poza tym, gdyby kto pytał, to lilie wodne na jeziorze Jarosławieckim mają się całkiem nieźle: