Dziś „noc Perseid”. Nie rusza mnie. Dorotę, czyli spadającą gwiazdę, mam na co dzień.
Koszuty pod Środą Wlkp. W Muzeum typu „polski dworek szlachecki” czujemy się jak u siebie. Moje łóżko ostatecznie też tak wygląda.:
Pan domu i pani mieli oddzielne sypialnie, ale czasem się wizytowali. W sypialni pani domu obok łóżka klęcznik. Do czego takie coś mogło jej służyć?:
Niestety, przy łóżku nie mam takiego jakże pożytecznego urządzenia. Muszę chodzić do łazienki. I to ma być postęp?!:
Tę 50-letnią laleczkę – przyłapuję się – znam.:
Z kina. Tam nazywała się „Laleczka Chucky”.:
A propos – w dworku szlacheckim działało kino.:
A to krzesła przy stoliku do kart. Tak wyprofilowane, żeby łatwiej było rozkładać nogi. Oczywiście – krzesła tylko dla panów.:
W Gołuchowie, nieopodal pałacu, w którym Mickiewicz itd. rzeczka parkowa. Zaraz przypomina się „Grażyna” tegoż Mickiewicza, który itd.:
„Zamek na barkach nowogródzkiej góry
Od miesięcznego brał pozłotę blasku,
Po wałach z darni i po sinym piasku
Olbrzymim słupem łamał się cień bury
Spadając w fosę, gdzie śród wiecznych cieśni
Dyszała woda spod zielonych pleśni”.:
A przecież znam kilka starszych pań, o których mógłbym powtórzyć za wieszczem: „Dyszała wódą spod zielonej pleśni”.