Pragnę z tego miejsca złożyć oświadczenie. Wszelkie informacje jakoby z mojej prelekcji w Bibliotece Miejskiej w Sieradzu w ciągu zaledwie pół godziny wyszła cała publiczność są z gruntu nieprawdziwe i pochodzą od moich wrogów. Nie tylko nikt nie wyszedł, ale nawet w trakcie doszedł jeden pan, co znacząco podniosło frekwencję.
Zresztą najuważniej słuchała mego wystąpienia pewna młoda dama:
Nie ma w tym zresztą nic dziwnego, ponieważ starałem się dostosować poziom mojego wystąpienia do jej możliwości odbiorczych.
Miejscami więc popadałem w kontrolowany amok:
Ale na finał już nie trzeba było dzwonić po panów z kaftanem, co się nieraz zdarzało:
Jestem całym sercem za marszem 13 grudnia. Choć dostrzegam pewne nierównomierności w przygotowaniach.
Media publikują zdjęcia Jarosława Kaczyńskiego w otoczeniu najbliższych współpracowników i są to zazwyczaj – co zrozumiałe – panowie w garniturach. Ale też w drugiej linii stoją panowie w górniczych czapkach i mundurach. Najzupełniej zrozumiałe – to sygnał, że świat pracy popiera prezesa w jego działaniach. Ale – dlaczego widzimy tam tylko przedstawicieli tego jednego zawodu? Chętnie zobaczyłbym za plecami prezesa szereg pracowników w strojach służbowych. Już widzę: z przodu prezes, a za jego placami rządkiem: pszczelarz, kominiarz, karawaniarz, komandos, robotnik drogowy, biskup…
A propos. Uważam, że to skandal, iż tak niewielu biskupów poparło ów marsz. Ale przecież katolicka opinia publiczna ma swoje środki nacisku na duszpasterzy. Sam chętnie podpiszę każdą petycję, by marsz poparł, a jeszcze lepiej, by uczestniczył w nim mój arcypasterz – Stanisław Gądecki. Zapewne ochłonął już po synodzie, gdzie zmagał się z biskupami niemieckimi (odwrotnie niż swego czasu abp Kominek, który napisał słynny list do biskupów niemieckich), więc…
Jakiś fan filmu w odpowiedzi na wezwanie prezesa do uczestnictwa w marszu napisał: „Go ahead. Make my day!”
Na prawicowych portalach poróżniły się panie publicystki: Lichocka i Stankiewicz. Niestety, Internet jest niecierpliwy, nie wnika w istotę, nie waży racji. Wali na odlew: „Nie ma nic piękniejszego niż walka w błocie 2 zbzikowanych bab”.
Motel w Piotrkowie Trybunalskim (w którym kolejny raz zatrzymujemy się my z Dorotą oraz liczne zastępy kierowców tirów) oferował skromne warunki. A przecież gośćmi motelu targa nieustannie tęsknota za życiem lepszym, piękniejszym. Oto obrazek zawieszony na ścianie:
A to widok z okna. Palmy tu i tam. Przypadek?
Kto to jest Dorota?
Sam się nad tym zastanawiam.