Jeszcze do tych plantów (Plantów?). Wspomnienie takie posiadam. Że, mianowicie, złożyłem pracę doktorską, mam termin obrony i dostaję recenzję tejże pracy. Ale lękam się ją otworzyć, bo – nie daj Boże! – będzie druzgocąca. Niby popeliny nie dałem, ale kto to wie..? A że akurat wybieram się do Krakowa, więc recenzji nie czytam. Jadę. W Krakowie biorę recenzję pod pachę i udaję się. Zakupiwszy i postawiwszy przy nodze otwieram teczkę z tekstem. Na Plantach. Zaczynam czytać, aż tu nadchodzi miejscowy i wali do mnie centralnie: „- Panie doktorze, czy pan może poratować…?” Naturalnie, poratowałem. I myślę, że jak zwykły przechodzień zobaczył we mnie doktora, to recenzent pewnie też. Z daleka kłaniam się profesorowi Przybylskiemu.
Naiwniacy podają, że Rosjanom pułkownika Kuklińskiego nadał abp Janusz Bolonek, „z najbliższego otoczenia naszego Ojca Świętego”. Na kanwie filmu. Ale że też ów Bolonek nie stał się arcybiskupem z wtorku na środę. On musiał kapować jako kleryk (czy się z tego spowiadał?). A każdy kleryk przechodzi przez sito ocen po każdym roku. A on – chyba raczej regularny kapuś – przechodził. Potem kapłan na parafii. I musiał być do wysokich godności prowadzony przez wielu innych duchownych. Dlaczego akurat on? Ale nie pytajmy o niego. Pytajmy o tych, którzy go promowali. Bo piramida jest, niestety, taka, że na jednego ujawnionego agenta pracowało pięciu, dziesięciu, którzy otwierali mu drogę.
Echa, echa… Wólka Pełkińska to jest pałą rzucić od kultowego Jarosławia. I tam zaprowadzono nieskończone pole kukurydziane, które zwabiało zwierzynę. Nie wiem, po co? Ogrzać się, czy co? I tam nastąpiły wydarzenia tragiczne. Otóż jeden obywatel nie był skoordynowany i pozyskał strzelbę domowej roboty. Zapewne rodowód okupacyjny. Udał się i wystrzelił. Pechowo trafił w innego zainteresowanego, który też zamiarował polowanie. Cóż, jedno pole, tak wielu łowczych… Cała Wólka!
Czytam w „Naszym Dzienniku”: „Rozpoczęcie nadawania przez Telewizję Trwam na MUX-1 daje także nadzieję, że w naszym kraju prawda wreszcie zwycięży w tym totalnym zakłamaniu, jakie serwują nam na co dzień media głównego nurtu.” Ja daję twarz w „mediach głównego nurtu” i ja się dowiaduję z „Naszego Dziennika” , że kłamię. Że łgam jak z nut. Pytają, przykładowo o nominacje oscarowe, a ja prosto w oczy – kłamię! Pytają, dajmy na to o Meryl Streep, ja łżę jak najęty. To samo dotyczy śmierci narkomana Hoffmana, to samo dotyczy wielu wspaniałych osób i wyniosłych spraw. Przyznaję – kłamałem! Nie płacili mi, ale kłamałem. To dziesięć razy gorsze!
Radio M. oszalało. W ramach „Czasu życzeń i pozdrowień” nadaje dla jubilata z Lublina Budkę Suflera. „Bo to jest zespół lubliński”.