Na życie patrzysz bez emocji…

 

Radio akurat nadawało, stąd nieuchronne wspomnienia.
Jest bodaj 1982 rok, zima. Bryndza totalna. Do akademika wpuszczają tylko do dziesiątej. Ulice pustoszeją już o szóstej. Trzeba coś zrobić z czasem. W poznańskim,  od dawna już  nieczynnym, kinie Grunwald gra Budka Suflera. Niska estradka, na ścianach liszaje, sala nieopalana. Czyli standard. Przed Budką support. Jakaś zupełnie nieznana grupa z Wielkopolski. Lombard. Daje po garach jak wściekła. Wychodzimy z narzeczoną po koncercie, zęby dzwonią od chłodu, szukamy kawiarni, że być choć gorącej herbaty. Narzeczona mówi: „- Ten cały Lombard do kitu. Tylko ten jeden wolny kawałek mieli w miarę”. Zgadzam się. „- Ale o co tam chodziło? Żeby coś przeżyć”. „- Chyba. Nie pamiętam”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *