„Na gondoli, na gondoli,
jakaś para się kołysze…”
(mel. ludowa z okolic Łowicza)
Włochy. Miał być Trydent, ale jak postaliśmy trochę w korku na włoskiej autostradzie, szybko zmieliśmy plany. Wenecja. Byliśmy tu podczas ostatniego wyjazdu za granicę tuż przed padnemią (nikt tu wtedy o żadnym covidzie nie słyszał). Dziś też się mało mówi. Tylko w tramwaju wodnym trzeba mieć maseczkę. Na zapleczu Placu Św. Marka – pizza. Tym razem również dla Doroty. Znaczy – normalnieje.: