Anita Baker „My Everything” (2004). All Music: „Smooth and mellow, but hardly lifeless”. Oczywiście, nie ta skala co Whitney. Tamta miała przeboje, linie melodyczne, które się zapamiętuje, które są warte każdych pieniędzy. Anita ma skromniejszy głos i raczej nie ma melodii. Nie sądzę, by z tej płyty („Moje wszystko”, niestety) było do zapamiętania coś więcej niż jej umiarkowany (choć całkiem niezły głos) i klimat. Brakuje tego dotknięcia. Ale przecież nie jest ono wymagane. Czasem wystarczy się zatrzymać na tym, co mamy. A mamy: