Wzdłuż tutejszego wybrzeża, po miejscowej Rivierze. Do miasteczka Kotor. To takie tutejsze Zakopane, Kraków i Sopot w jednym. Tylko palmy jakieś wyliniałe, nie to co u nas na Rondzie w Warszawie. Na starówce – zgodnie z nazwą – mnóstwo kotów. Dorota oczywiście – owoce morza. A ta ryba z jej talerza mogła jeszcze żyć. Miała tyle planów…: