Na żywo w TVN Biznes i Świat o Berlinale. Nieszczęściem moim jest fakt, iż w niedziele przed południem nic się nie dzieje. Ja o filmach grzecznie odpowiadam, jak mnie grzecznie pytają. I martwię się o to tylko, żeby mi z ucha nie wypadła słuchawka, bo ta franca jest strasznie śliska i zdradliwa. Bo wówczas stracę jedyny kontakt ze studiem w Warszawie. Już mi się tak raz przytrafiło, ale wybrnąłem. Ale nieszczęściem prawdziwym jest to, że nic się nie dzieje. I Festiwal, który obchodzi bardzo wąskie grono, musi być wałkowany. Ja gadam i gadam, a tu się sypią ze strony prowadzącego pytania i pytania. Ja – nadaję, bo jestem przygotowany. Ale też rozumiem, że temat ciągnięty jest za włosy. Ale gadam, słuchawka siedzi w uchu. I tak rozkosznie upłynęło nam 15-20 minut. W ogólnopolskim programie informacyjnym o filmie – to kosmos.
Skoro zeszło na telewizję… Na szczęście jest ciepło. Ale przecież bywało minus 10, minus 15. A oni sadzają człowieka w oknie, człowiek musi odczekać, zanim go skadrują, sprawdzą mikrofon, zanim skończy się blok reklamowy itd. Z tym, że okno za plecami jest otwarte, bo tego wymaga panorama rynku. A tu ci w plecy napieprza minus 10 i chodzi o to, by w trakcie wypowiedzi nie szczękać zębami. Ileż to człowiek się nacierpi, żeby go zobaczyła ciocia w Podkarpackiem..?
Akurat mija 180 lat od momentu, gdy Mickiewicz postawił ostatnią kropkę w „Panu Tadeuszu”. Mnóstwo rzeczy się tu kojarzy. Choćby PRL-owski dowcip. Wchodzą dwaj milicjanci do księgarni. „- Czy jest >> Pan Tadeusz<<?” Kierowniczka krzyczy w stronę zaplecza: „- Panie Tadku, przyszli po pana!”. Kiedyś, jak byłem całkiem głupi i nie bardzo było, co robić, nauczyłem się na pamięć I Księgi. W szkole, jak nam mówili, że coś musi być zrobione od początku do końca, to się nazywało, że ma być „Od >>Litwo<< do >>siedzą<<”, czyli do ostatniego słowa Inwokacji, którą wszyscy mieli zakutą. A „Trzynasta Księga” Fredry? Że Tadeusz dysponował nadludzkim atrybutem? „I do dumy swojej słuszne miał powody, bo mógł unieść na ….-u pełne wiadro wody.”?
Po raz pierwszy byłem na Litwie zaledwie kilka lat temu. A z „Pana Tadeusza” wyniosłem przeświadczenie o tych cudownych pejzażach litewskich. Patrzę ja, a tu pastwiska po horyzont. I ogólnie kwintesencja przyrodniczego banału: laski, piaski i karaski. Nawet cienia tych piękności, o których czytałem w poemacie. Którymi się nasadzałem, które znałem na pamięć. Gdyby to była inna epoka, postawiłbym fundamentalne pytanie: „Co ten facet wciągał, że zobaczył takie rzeczy?!” Kiedyś tam machnąłem nawet popularną książkę dla młodzieży, że „Pan Tadeusz” i dlaczego. W tej książeczce przypominam fakt, że w pierwszym okresie po premierze książki, poemat został zjechany równo przez wszystkich znaczących pisarzy i recenzentów, jako dzieło zasadniczo kompletnie bezwartościowe.