„Miles&Quincy. Live At Monterey”. Grają ostro, pulsująco. W tle dużo blachy. Wolę trąbkę Davisa z jakąś skromniejszą sekcją. Tutaj jest sporo starego swingu (z lekką rewitalizacją), dużo entuzjazmu, ale z czasem to po prostu staje się hałaśliwe. I trąbka nie musi tak piszczeć. Nawet dla efektu.