Zaległe, sprzed paru dni. Z Międzyzdrojów.
Tu w „Taniej książce” doznałem uczuć mieszanych. Zobaczyłem bowiem książkę, którą napisałem ze 20 lat temu, a która robi teraz za półmakulaturę. Ale z drugiej strony – lepsze to niż przemiał. Miała kilka wydań (żadnego, niestety nie miałem w domu), a tu w dodatku leży taka edycja, w której dołożono kilka rozdziałów pewnej pani i wyszło, że to my oboje pisaliśmy. Oczywiście, nie mam pretensji, bo książkę sprzedałem razem z prawami. I mam gdzieś, co z nią zrobią. A tę panią widziałem raz w życiu, może minutę. W każdym razie sądziłem, że toto już po prostu fizycznie nie istnieje, a tu proszę – do nabycia w rozsądnej cenie 10 złotych. Oczywiście kupiłem, od razu dwa egzemplarze.
Zauważyłem także ze smutkiem, że moja książka (nawet przeceniona) ma sporą konkurencję. Sfotografowałem więc tę najgroźniejszą.
I z innej beczki. Na deptaku w Międzyzdrojach popularnością cieszą się maski, które można sobie dokleić do twarzy. Ono najpopularniejsze w tym sezonie:
Najgorzej jak taki Tusk potem nie będzie się chciał odkleić.
Nie ma problemu. Zdejmą mu maskę razem z głową.