Marina, marina, marina…

Po Chorwacji tam i z powrotem. Odległości duże (dzisiaj co najmniej 1000 km), autostrady kręte. Wysoko w górach dmucha, samochód przestawia po szosie. Ale – co robić? Najpierw poranek na balkonie. Na horyzoncie te niepokojące góry.:

Pula, w niej rzymski amfiteatr.:

Kilkaset kilometrów dalej – Zadar, gdzie bawiliśmy dwa lata temu. Odszukaliśmy (z pewnym trudem, bo sporo tu budują) odludną plażę w wioseczce Privlaka, tu uliczkę Matije Gupca. Odwoziłem tu co rano Dorotę, aby się smażyła, wracałem po usmażoną wieczorem.:

Wieczorem kolacja w Zadarze. Dorota zaordynowała kalmary, ja makaron. Bo jestem normalny.:

Odsłuchane w samochodzie. Agata Ch. „Zło, które żyje pod słońcem”:

Po raz drugi, ale co to szkodzi?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *