Marcin Kołodziejczyk „Dysforia. Przypadki mieszczan polskich”

Marcin Kołodziejczyk „Dysforia. Przypadki mieszczan polskich”:

Cytaty:

Wschodnia Polska: 17-latek pod wpływem alkoholu zgwałcił kucyka i został ukarany grzywną w wysokości 500 zł, po czynie wyraził skruchę i zapowiedział, że to był jego pierwszy i ostatni raz. Odnośnie wypowiada się rzecznik wschodniopolskiej prokuratury: Smaczku dodaje fakt, że to był ogier.

Bartek Związek znów częstował brązem. Miał też trochę zieleni z Holandii, a także trochę mąki, a nawet beżowe owoce z kompotu instant. Był jak Amsterdam.

Gdy człowiek ubiera się drogo, nikt mu nie powie, że nie ma gustu.
Alkoholizm zaczyna się dopiero wtedy, kiedy nie stać cię na whisky i musisz pić coś w cenie poniżej 20 zł.

Był właścicielem firmy, która handlowała, zdaje się, drzwiami, ale tak drogo, że stać go było na współczesne malarstwo polskie.

Jak oni jej gdzieś powiedzą na mieście, kawiarni przy bezkofeinowej frappe-srappe, z posypką z czekolady o neutralnej zawartości kakaa, że powstał kościół wyznawców kotleta, który będzie, no nie wiem, wspierał feminizm, to ona tam będzie należeć.

Otrząsnąłem się z czarnych kruków myśli, podczas gdy tymczasem pociąg skręcał na południowy zachód, węzeł gordyjski torów lśnił we wczesnoporannym słońcu, szczodrze obdzielając podróżnych ich przeznaczeniem na dzisiaj.

Piwo ciepłe, lato krótkie, życie podłe, niedziela się skończy, jutro robota i tak do usranej śmierci…

Ja pamiętam, że twój stary, jak coś ode mnie wziął, to mówił mi takie słowo na literę d, i nie chodzi mi o dupa. Dzięki, mówi Gołębiarz…
Mam na imię Oskar, urodziłem się w Warszawie, kłaniam się z szacunkiem.

„Umarłem” było dosadne jak rap, mocne jak młotek, kruche jak konwalia; jakoś tak: w jej dłoni pogrzebacz, pod okiem lawenda, w ustach dotkliwy brak zęba…

Będą się stawiać, że nigdzie im nie pójdą, więc oni im z liścia w polik, jak zwykle, albo za kark i za drzwi, i drzwi trzasną za ich plecami. A odemkną się na widok piwa, które jednak one pójdą im kupić na święty spokój…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *