Malovaný džbánku z krumlovského zámku…

Szwejk szedł do Czeskich Budziejowic na piechotę, bo go wyrzucili z pociągu. My mamy na szczęście samochód.:

Ten Czeski Krumlow z piosenki Vondrackovej… W hotelu w Ołomuńcu pozwoliłem sobie na niesmaczny żart. W telewizji, który stał w recepcji akurat śpiewała jakaś Murzynka, a ja zapytałem pana recepcjonistę, czy to Helena Vondrackova. Odpowiedział, że nie, bo Vondraćkova nie śpiewa po angielsku. Jakoś próbowałem ten głupi żart ograć naszą Marylą… W każdym razie ten Krumlow…:

Do Linzu w Austrii był tylko kawałek. Na ulicy podchodzi panienka z jakąś ankietą. Tłumaczę po angielsku, że nie jestem zainteresowany i w ogóle słabo mówię w tym języku. Panienka pyta, skąd jestem, mówię, że z Polski. Ona na to, że mają koleżankę z Polski, wołają ją, podchodzi dziewczyna, mówi: „Dzień dobry i coś tłumaczy…” Ja się zwracam do tej piwerszej po angielsku, ża ta pani w ogóle nie mówi po polsku, to jest jakis inny język, że was nabiera i w ogóle. No i nasza rodaczka, już zaniepokojona: „Co się pan wygłupia, oni tu nie mają poczucia humoru…” Ale co ja poradzę, że mnie się nudzi..? Linz (ulibione miasto fuhrera), katedra.:

Jindrichuv Hradec w przewodnikach opisywany jest jako czeskie miasteczko, które najczęściej bywa omijane przez turystów. No, to już jest powód, żeby tam zajechać. W antykwariacie kupiłem nawet dwa (używane) obrazy na ścianę. Dzięki temu mój pokój będzie jeszcze bardziej przypominał antykwariat.:

Dopełnienie dnia w Ołomuńcu było więcej niż oczywiste.:

2 komentarze do “Malovaný džbánku z krumlovského zámku…

Skomentuj Wiesław Kot Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *