Mała zasługa wielkiego Edwarda

Okruchy podróżne. Zajazd Europa w Siedlcach jest jednym z tysięcy przybytkiem, który żyje z kompleksowej organizacji wesel, styp, komunii itp. Goście powinni czuć się olśnieni. Więc – przykładowo – schody ze sztucznego marmuru błyszczą się tu o wiele mocniej niż przeciętny nagrobek z lastriko.:

p1

Siedlce, minus dziesięć na termometrze. Mają poczucie humoru.:

p2

Może po występie tego pana?:

p3

Siedlce. Znowu Agata Christie „Kot wśród gołębi”. Znaczy – już mi całkiem odbija.:

p4

Warszawa, przedmieścia, jakieś hurtownie, magazyny. Ale powstanie trwa!:

p5

Warszawa, ulica Karowa. Przed laty robiłem tu wywiad z pisarzem Wojciechem Żukrowskim. Opowiadał, że jak w telewizji poparł stan wojenny, to na klatkę tej kamienicy czytelnicy wysypywali mu książki. Jak Knutowi Hamsunowi, gdy poparł Hitlera.:

p6

Zachęta. Wystawa o latach 40. Plakat jednego z filmów mojego dzieciństwa (dziś kompletnie zapomnianego).:

p7

Raz jeszcze wracam do kramiku bibliotecznego przed leśniczówką Pranie.:

p8

Nie bez ważnej przyczyny. Znalazłem tam bowiem książkę Edka Pawlaka „Pamięć i trwanie”. Szkice o pisarzach radzieckich, wydane w 1980 roku. Edek był (nie mam pojęcia, czy jeszcze żyje) poznańskim dziennikarzem. Dorabiał w cenzurze, o czym po latach obszernie pisał. Jednocześnie uwielbiał – całkiem niekoniunkturalnie – rosyjską literaturę i film. Napisał o tym kilka książek. To wielkie zasługi Edka dla kultury polskiej. Ale ja chciałbym, żeby została też zapamiętana jego mniej znana zasługa. Otóż Edek nauczył mnie, trzydziestoletniego prawiczka w tym względzie (w redakcji Wprost) picia wódki. Będę mu to pamiętał do grobowej deski!:

p9

No i ze dwa zabytkowe neony.:

p10

p11

Wysłuchane w samochodzie: Agata Christie „Przyjdź i zgiń”. Zaułek w miasteczku na prowincji. Wszyscy się znają. I tu nagle pojawia się trup zupełnie nieznanego mężczyzny. Kompletnie niedorzeczne. Tymczasem Poirot utrzymuje, że sprawa jest bardzo prosta, jak wszystko, co wydaje się skomplikowane. Oczywiście w grę wchodzi spadek. Nowość – Anglicy, którzy są członkami partii komunistycznej.:

p12

W tygodniku Przegląd tekst o goliźnie w głównym nurcie kina. A może by tak napisać raz coś, co nie jest o d…. Maryni?:

p13

WPolityce.pl o kibicach pielgrzymujących na Jasną Górę: „Jednoczy ich wiara, patriotyzm i piłka nożna”. Tak… jak się spotka po meczu na ulicy grono kibiców, to rzeczywiście bije (!) od nich pobożność i patriotyzm. Jeżeli któryś nie trzyma w ręku różańca a tylko bejsbola, to tylko przez roztargnienie.

Tragedia z moich stron. „Do wypadku doszło w miejscowości Rozbórz Długi (bo jest i Okrągły). W czołowym zderzeniu forda z oplem, zginęły trzy osoby, dwie osoby są ranne. Droga wojewódzka nr 881 (relacji Pruchnik – Kańczuga) jest zablokowana”. Jeździłem tą drogą na rowerze dziesiątki razy jako dzieciak. Jest wyjątkowo podła. Ale miejscowi o tym wiedzą i jadą 30 na godzinę. Przyspiesza tylko ten, komu śpieszno na tamten świat.
Kilka lat temu jechaliśmy tą drogą z kuzynem Gienkiem w wigilijne popołudnie. Ot tak, aby się urwać od bab, które przygotowywały Wigilię. Nagle, w szczerym polu (między Pruchnikiem i Kańczugą) zatrzymuje nas pan w kusej marynareczce. A jest mniej niż zero. Zabieramy autostopowicza. Powiada, że do Pruchnika, bo jest nieobecny od kilku dni, a jednocześnie jest bardzo oczekiwany. Może biznesmen?!  Deklaruję, że podwiozę pod dom (Wigilia!). On – nie, jeszcze ma parę ważnych spraw itd. Wysadzamy go na rynku, idzie ku tylko sobie wiadomym celom. Niewiele wskazuje, że na zadzielanie się opłatkiem…
A tu na tej samej drodze taki crash…

Witryna 02.pl: „8 faktów o wibratorach, o których nie miałeś pojęcia”. Wstyd się przyznać, ale nie miałem pojęcia nawet o jednym fakcie. Ale jakoś nie byłem ciekaw…

Beata Szydło w Naszym Dzienniku: „Nie ugniemy się pod presją. Kultura chrześcijańska i społeczna nauka Kościoła powinny być realizowane”. Świetnie powiedziane. Też uważam, że „kultura chrześcijańska” powinna być „realizowana”.

Teksty ulotne:
„Księżyc wieczorny.
Opadłe kwiaty śliwy
Spadły na cytrę”.
Haiku autorstwa Masaoka Shiki

4 komentarze do “Mała zasługa wielkiego Edwarda

  1. „Kilka” lat później to pan tradycję picia woooody ze stażystami w życie dalej wprowadzał..? Tak słyszałam od koleżanki z roku 😉 Wybory były, czy jakoś tak…

  2. „Klika” lat pracy w tym zawodzie upłynęło – jak to dziś wspominam – na jednym ślizgu. Pisanie-podróże-alkohol-książki-imprezy-festiwale – ad libitum. Dziś, niestety, już nie to zdrowie.
    Jeżeli chodzi o pisanie czy redagowanie: nie udało mi się nauczyć kogokolwiek czegokolwiek.
    Uczenia picia wódki nawet nie próbowałem. Jest tyle samorodnych talentów…

  3. Oj tam, nie chciałam Pana urazić. To nie tak, że z całego stażu ktoś tam zapamiętał ten jeden szczególny dzień, bo pojawił się alkohol, ale że czuł(a) się wyróżniony(a), bo dopuszczony(a) został do tego rodzaju intymności. Ot, miłe wspomnienie żółtodzioba, którego ktoś ważniejszy zaczyna traktować…jak równego sobie?

  4. Pani Kasiu, ależ nie obrażam się. Zresztą mnie nie tak łatwo obrazić.
    Teoretycznie wypicie alkoholu (z podwładnymi) skraca dystans. Zawsze byłem zwolennikiem demontowania zbędnego dystansu. Dzisiaj – kiedy nie piję już prawie z nikim, nie licząc pana w lustrze – też dążę do skracania dystansu. Z tym, że całkiem to nie wychodzi. Proszę studentów: co tam będziemy znów na książkowo. Mówicie Państwo od siebie, na luzie. Jeden warunek: żadnego przynudzania, że wstałem podrapałem się po tyłku i obejrzałem serial. Anegdoty, zdarzenia, historyjki z życia! Żeby było ciekawie, żebyśmy się czuli wciągnięci w opowieść! No to oni – że w takim razie to już wolą normalne, książkowe zajęcia. No i masz!

Skomentuj Kasia Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *