Ale najpierw tragedia. Mała. W hotelu w Żywcu (za oknem malowniczy zalew) Dorocie wypadł flakonik perfum i stłukł się. Kosztowały podobno 500 zł. (i to w promocji). Żal przeszywał jej serce. Ale też nikt jej tak nie rozumie jak ja. Gdyby mnie stłukło się naczynie szklane z podobną (chemicznie) zawartością, z miejsca bym się z rozpaczy pochlastał.:
Wczoraj miałem coś na kształt prelekcji ilustrowanej fragmentami filmów w hotelu w Arłamowie w Bieszczadach. Po części oficjalnej, do której się dokładałem, grał Dawid Podsiadło z zespołem. Ciągle nosi czapkę z włóczki. A na dworze plus 20. Może chory?
Za komuny był to rządowy ośrodek. Taki Łańsk. Bywali tu wszyscy. Gierek, Tito itp. W stanie wojennym zapuszkowali tu na jakiś czas Lecha. Jak go wypuszczali, wyglądał tak:
Teraz świeżo położona asfaltówka została posypana jakimiś kolorowymi kryształkami. Jak się jedzie, droga migocze jak brokat. Las Vegas. Do starego ośrodka dostawili nowy, trzy razy większy i bardziej efektowny. Konie w tamtejszej stajni żyją na wyższej stopie (kopycie) niż większość mieszkańców okolicznych wiosek.
No, to ja też w garniaku (przed występem):
Tak mi się spodobało, że – mówię – po lesie też będę spacerował pod krawatem. Niech sarny zobaczą, kto przyjechał.:
Rzut pałą od Arłamowa jest też Kalwaria Pacławska, na której byłem sto razy. Ale zawsze odkrywam coś nowego. Tym razem w sanktuarium na grobie Pańskim tabliczka, jaką niedawno ultralewicowa partyzantka zostawiła na miejscu egzekucji polskich misjonarzy. Gdzieś w Ameryce Południowej.:
I narzędzie zbrodni. Nie tak dawno Cerkiew Rosyjska uroczyście rozgrzeszyła Michaiła Kałasznikowa z dokonania tego wynalazku (choć podobno on sobie tylko przywłaszczył cudzą myśl techniczną). Ale wszystkie Świetliste Szlaki świata bardzo sobie tę maszynkę chwalą. Sam też trochę z niej strzelałem (do tarczy, nie do misjonarzy).:
W podziemnym cudownym źródełku Dorota pobierała cudowną wodę do butelki po napoju Sprite. Jakoś nie miałem śmiałości, żeby jej powiedzieć, że nawet woda z cudownego źródełka jej nie pomoże.:
Po upojnym dniu w Arłamowie spadamy z Bieszczad. Ale przez morze płomieni. To miejscowi wypalają trawy. Upłynie jeszcze wiele wody w Sanie zanim zamiast wypalać trawy zaczną palić trawę.:
Dzisiaj w radiowej Jedynce na 25. rocznicę zniesienia cenzury. Ze studia w Krakowie. Dorota miała czekać w samochodzie i słuchać, kiedy skończę. Ale jak sobie pomyślała, że w radiowym barku są zapewne smaczne flaki… Rzeczywiście, były. Ja dawno skończyłem gadać, a ona jeszcze studiowała ostatnie kęsy.:
Na ten sam temat bla-bla-bla sto metrów dalej do TVPInfo. Pan redaktor, który ze mną rozmawiał, przepraszał za wygląd. Miał marynarkę całą w pierzu. Bo przed kwadransem robił materiał z krakowskiego Rynku, gdzie trwała bitwa na poduszki. Niektórzy dziennikarze mają życie…: