No, to zaległości. Przegląd prasy z Pałuk. „Goniec Pałucki” o dzikim wysypisku w Żninie: „Widok sterty śmieci (…) oraz innych odpadów wręcz zapierają dech w piersiach.” Mnie dech w piersiach zapiera – ja wiem? – zachód słońca w górach. Ale przecież różne rzeczy mogą się podobać.
W Krotoszynie (tym pałuckim) był festyn. Podczas festynu – występy. W ich ramach pewna miejscowa panna przebrała się i śpiewała jako Conchita Wurst. Bardzo się spodobało. Ma zaproszenia na kolejne festyny.
Ale we wsiach Ochodza i Gołąbki jeszcze większa sensacja. Otóż odbyły się tam dożynki. „… korowód wyruszył z Ochoczy. Prowadziło go dwóch mężczyzn na rowerach ucharakteryzowanych na prezydenta Ameryki i jego syna z transparentem >>Ameryka<< i flagą USA.” Ksiądz proboszcz jechał zaś na kombajnie. Jako człowiek z zewnątrz nie chwytam związku między wsią Ochodz, Ameryką i prezydentem Obamą. Nie szkodzi, nie muszę. Ale ten „syn prezydenta”! Sprawdziłem w Wikipedii: Obama ma tylko dwie córki. Czyżby mieszkańcy wsi Ochodz wpadli na trop syna prezydenta Ameryki z nieprawego łoża? I dlaczego natychmiast nie zainteresowała się tym CIA, wolna prasa, tabloidy? Doprawdy, niepojęte!
W Żninie, podaje tygodnik „Pałuki”, spotkał się ze swymi czytelnikami Marcin Kydryński, który ucieszył się, że publiczność „spędziła z nim zachód słońca”. W „Chłopaki nie płaczą” syn gangstera, Bolec, ogólnie mało kumaty, też mówił, że chciałby „spędzić z dziewczyną romantyczną kolację przy świecach.”
Wczoraj portal naTemat.pl z pytaniem o związek między technologią na rynku obrazu i popularnością aktora. Mówię same oczywistości, ale trudno mi coś odkrywczego wymyślić. Jeden z takich banałów: „Od lat osiemdziesiątych oglądaliśmy kasety wideo z filmami między innymi z Alem Pacino, były niesłychanie zdarte, zdeformowane, używane po tysiąc razy i pożyczane z domu do domu. To czyniło z takiego filmu i bohatera pewien rarytas, coś niezwykłego, a tym samym powstało przekonanie, że jest to postać wyjątkowa.”