W polu +10 i wieje. Popaduje z ciężkich chmur:
A Statua Wolności trwa przeciw wszystkiemu:
Lasy, ogołocone z liści, otwierają przed uważnym przechodniem przesłania, które tak długo drzemały pod listowiem:
Polonia Christiana: „Dwa domy publiczne zamknięte w ostatnim dniu Szpitala Domowego. Bóg jest wielki!” Ostatnie zdanie w języku arabskim brzmi: „Allach Akbar!”
TVPInfo pyta o ten film o Kim Dong Unie, który wytwórnia Sony przyblokowała. Śmieszne, bo ta sama wytwórnia produkuje filmy z Bondem. Bond w jednym z poprzednich odcinków pogromił reżym Korei Północnej. A teraz ta pogromiona Korea ukradła mu nawet scenariusz następnego odcinka.
Ma przyjechać telewizja w sprawie Katarzyny Bujakiewicz, aktorki serialowej, która została radną Poznania, a potem okazało się, że nie może nią być, bo musiałaby ujawnić zarobki w telewizji, a te objęte są klauzulą poufności.
Aktorka serialowa jako radna w komisji kultury… Zawsze mnie zdumiewa, że wybitny profesor zostaje rektorem, wybitny chirurg dyrektorem szpitala, wybitny muzyk dyrektorem filharmonii. Bo jestem przekonany, że na dyrektorowaniu (menedżerstwie) trzeba się znać tak samo i z osobna jak na wykonywaniu preludiów Debussiego. A jedno, niestety, nie przechodzi w drugie.
A pani Bujakiewicz zadedykowałbym bajeczkę Fredry:
Osiołkowi w żłoby dano,
W jeden owies, w drugi siano.
Uchem strzyże, głową kręci.
I to pachnie, i to nęci.
Od którego teraz zacznie,
Aby sobie podjeść smacznie?
Trudny wybór, trudna zgoda –
Chwyci siano, owsa szkoda,
Chwyci owies, żal mu siana.
I tak stoi aż do rana…
W Internecie lawina głosów potępienia pod adresem pani poseł Pawłowicz po jej kulinarno-retorycznych występach na sali sejmowej. Wytykają jej też braki w polszczyźnie. Jeden z oburzonych głosów: „Cielę zawsze zostanie cielem”.
W tygodniku Gość Niedzielny (najchętniej kupowany tygodnik w Polsce) rozważania o Boskiej ingerencji w historię: „Wojna /druga/ wybuchła, bo zaszły takie okoliczności, ale gdyby Bóg nie dopuścił, to by nie zaszły. Skoro jednak dopuścił, to najwyraźniej dlatego, że już nie było innego sposobu otrzeźwienia ludzkości, jak pozwolić jej ponieść konsekwencje własnych grzechów. Bo o otrzeźwienie chodzi. Wojna jest fatalna, ale grzechy dużo fatalniejsze. Gdy ludzie myślą, że ich grzechy nie mają żadnych złych skutków, lepiej, żeby doczekali się wojny niż piekła”.
Wynika z tego, że przed wojną najbardziej grzeszni byli Żydzi (a jednak!). A ludzkość po nauczce II wojny jest zdecydowanie mądrzejsza i prowadzi się o wiele bardziej moralnie. Nie ma to jak rozumieć Boskie plany co do joty…
Bezinteresowne piękno: słoneczniki przed szkołą rolniczą w Złotym Potoku. Van Gogh by się pociął:
Claude Debussy „Prelude. Vol. 1” wyk. Arturo Benedetti Michelangeli. Impresjonizm jako plamy dźwięku raczej niż przeprowadzone w dłuższym dystansie myśl muzyczna. Nastroje mogą być bardzo rozmaite z furiackimi włącznie. Tutaj jednak dominuje pogoda, czasem trafiają się drobne kaprysy:
Robert Fripp „Exposure” (1979). Pierwszy solowy album wiecznego awangardzisty rocka. Cóż, ciągle najlepiej pamiętamy mu okres z King Crimson. Tu na etapie łaczenia brzmień własnej gitary z loopami, czyli w trakcie używania „Frippetronics”. Dużo powłóczystych szumów. Słuchałem przez słuchawki, za to w kawiarni, więc tych szumów w muzyce jest może mniej niż mi się wydawało: