W Jarosławiu awantura cykliczna, ale stonowana. Chodzi mianowicie o dzwony kościelne, których odgłos dochodzi z klasztoru O.O. Reformatów przy ulicy Jana Pawła II (za moich czasów: Grunwaldzka). Z tym, że nie o same dzwony, bo jak sobie sygnaturka dyndała na wieży przez te 400 lat, to nikomu nie wadziło. Mimo, że to w samym centrum, a dookoła teraz kamienice i bloki. Tylko, że ojcowie niedawno podmienili sygnaturkę na głośniki, a te dają czadu już od szóstej. Mnożą się protesty, choć jak lokalny dziennikarz próbuje przechodniów pytać o zdanie, to odmawiają – nawet wypowiedzi anonimowej. Słusznie – co anonimowego może się utrzymać w Jarosławiu?
Co na to ojciec gwardian? „- Szkoda, że nie było interwencji w czasie, gdy urządzenia były instalowane. Teraz są cichsze niż były. Myślę, że potrzeba więcej wyrozumiałości.”
Co na to lokalny Internet? „- Jest to kolejny prowokacyjny artykuł mający na celu ośmieszyć naszą Jedynie Prawdziwą Religię, jej Znaki, zasiać zamęt wśród Prawdziwych i Wolnych Polaków Katolików oraz osłabić zaufanie do Kościoła Rzymskokatolickiego w szerokim znaczeniu tego słowa. Na szczęście zamiary komunistycznych pogrobowców, esbeckich i genderowych odszczepieńców w tym konkretnym przypadku nie przyniosły oczekiwanych rezultatów.”
Jakiś idiota w Łodzi próbował napaść na sklep, ale – podobno – dostał od ekspedientki w łeb i poszedł jak zmyty. Polsat z pytaniem o tzw. heist movies (film o napadzie), ale w wersji prześmiewczej. Było tego od groma. W „Pieskim popołudniu” Al Pacino napadł na bank, ale nie dość, że nie było tam kasy, to jeszcze trafili mu się zakładnicy, z którymi nie wiedział, co zrobić. W „Fargo” idioci kradną forsę, ale zakopują ją zimą pod przydrożnym palikiem – identycznym jak tysiące palików w okolicy. Przykrytych identycznym śniegiem. No, i gang Olsena, który za każdym usiłuje zrealizować genialny plan przy udziale skończonych debili.
W „gazecie ewangelizacyjnej” pod tytułem „Dobra Nowina” cover story o niebie. Bo pewien czteroletni chłopczyk w trakcie poważnej choroby był, wrócił i opowiedział, co zostało pokazane w wysoko frekwentowanym filmie dokumentalnym „Niebo istnieje… Naprawdę!”. Racja – tak niewiele mamy obrazów raju (w porównaniu do wizerunków piekła). A przecież jego obraz byłby taki motywujący! Ostatecznie jak młody dżihadysta wysadza siebie i wszystkich dookoła z okrzykiem „Allah Akbar!”, to on wie, że mu się to opłaci. Bo już tam po drugiej stronie czekają na niego dziesiątki hurys na skinienie. A u nas co? Chóry anielskie? A jak ktoś nie lubi chóralistyki, tylko haevy metal, to ma przerąbane na całą wieczność? I to w raju?
Ten temat bywa poruszany stanowczo zbyt rzadko i po łebkach. Na dowód przywołam karygodny film jeszcze z Kazimierzem Opalińskim „Piekło i niebo” (1966). W zaświaty po tragicznym wypadku samochodowym trafiają dziadek z wnuczkiem. Wnuczek do raju, ale tu takie nudy, że woli być z dziadkiem w piekle. Ciekawe, co by o tym filmie napisał ów internauta z Jarosławia, którego cytowałem powyżej.
Dla porządku stary fresk z widokiem piekła (motywacja negatywna), który pstryknąłem niedawno w kościółku w Choczu:
Z czytania katolickich mediów same pożytki. Nikt tego nie podał, a portal Radia M. – tak. Otóż w Lubiniu (koło Krzywinia, koło Kościana, koło Leszna, koło Poznania) w najbliższą niedzielę zostanie otwarte muzeum zespołu Tercet Egzotyczny. Z „paradą egzotyczną”, koncertem, wspomnieniami itd. Jeżeli tylko warunki pozwolą, polecę tam na skrzydłach.
Żeby odczynić te nietrafione requiem, co zasnąć nie dają, posłuchałem zespołu Wojciecha Karolaka, który gra piosenki Starszych Panów – „Wojciech Karolak Trio gra utwory Wasowskiego i Przybory”:
Karolaka, choć w innym repertuarze, słuchaliśmy niedawno w Łagowie:
Ale krótko dosyć, bo grał w amfiteatrze, akurat lunęło, a ja nie byłem taki zapobiegliwy jak mój sąsiad na widowni, który kolana włożył sobie po prostu w torbę na zakupy: