Kogut i drut

Uwielbiam wiosenną zieleń. Niestety, tak się porobiło, że mogę ją teraz uwielbiać tylko na tylnej ścianie Lidla.:

Dawno nie wchodziłem na portal Frondy. Zerknąłem na tytuły: „Sodoma i Gomora atakuje Bochnię”; „Jarosław Kaczyński gasi TVN24 i Billa Clintona”; „Morawiecki: Rząd Beaty Szydło uzdrowi polski kapitalizm”. Niewiele się zmieniło, nic nie straciłem.

Zasłyszane głupstwo. W Poznaniu na Polonistyce dziesiątki lat wykładał śp. prof. Edward Pieścikowski, wybitny znawca Prusa (zwany Prusożercą). Ktoś przypomniał, że nie tak dawno pewna nawiedzona polonistka (osobny gatunek człowieka) chciała na uroczystym wieczorze ku pamięci Profesora złożyć mu hołd. Chciała wyrazić, iż profesor Pieścikowski posługiwał się piękną polszczyzną. I powiedziała: „On tak wspaniale pieścił językiem…” Inne starsze polonistki, pozieleniały natychmiast z zazdrości. I miejsca znienawidziły koleżankę.

Zgadało się na forum o przysłowiach. Na poprzedni temat jest powiedzonko staropolskie: „Witaj brzusiu, żegnaj kusiu”. Poza tym przysłowia sobie przeczą i na tym polega – jak wskazywał Stanisław Jerzy Lec – mądrość ludowa. Z tym, że mamy tu problem, bo w przysłowiach panuje deficyt. Nie powstają nowe, bo np. ogromna ich ilość zastąpiła po prostu prognoza pogody. Więc, żeby się „naród nie wynarodowił”, należałoby chyba zadziałać i tworzyć na bieżąco nowe przysłowia. Była mowa o kogucie, więc nie powtarzajmy starego: „I bez koguta dnieje”. Mówmy na przykład: „Nie ma druta na koguta”; „Lepiej być kogutem niż leżeć pod drutem”; „Nie kogutem go, to drutem”; „Kogut w dom, kukułka do zegara”; „Kogut senator lepszy niż saturator”; „Kto ma koguta w rodzie, ten nie chodzi po wodzie” itd. No tak, ale trzeba chcieć…

Literatura kryminalna doby PRL-u urzekała mnie od zawsze i dziś też nie przestaje. Ot, powieść „Fart” (tytuł w sam raz dla nieznających angielskiego), ani lepsza, ani gorsza od innych.:

c5

W powieści dziennikarz: „Redaktor Albin Kaszkowski miał jedną, poza robieniem pieniędzy, pasję. Rozmiłowany był w pornografii. W tym celu nauczył się nawet fotografować…” Nie wiadomo, co w PRL-u było trudniejsze: „rozmiłować się w pornografii” czy „nauczyć się fotografować”.

2 komentarze do “Kogut i drut

    1. No, może jeszcze Alfons…
      A w czasach mojej młodości imię Albin było mocno lansowane. Mawiano: Albin, The Grey One.

Skomentuj Wiesław Kot Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *