Józef Rapacki, Na krakowskim Kazimierzu, 1916:
Było i nie ma. I się nie odstanie.
Net: „„Pracowity aż do umęczenia, Rapacki malował ciągle, cały dzień, a często wieczorem przy lampie, i z żalem składał pędzle i paletę, gdy go mrok lub sprawy pilne do tego zmuszały. To też w pracy jego sentencja Leonarda da Vinci znajdowała całkowite zrealizowanie. Rapacki ciągle studjował naturę. Robił raz po raz liczne studja do swych obrazów, notując czy to farbami, czy ołówkiem, czy przez utrwalenie w pamięci, potrzebne mu walory i kształty zjawisk. Przygotowywał starannie notaty do obrazu, budując architektonicznie sam obraz w jego rozplanowaniu i zakresie; i często nadmiar doskonałych studjów i obserwacji przeciążał nawet jego obrazy, bo wielką to jest sztuką i dojrzałością mistrza powiedzieć sobie przy robocie: to precz i tamto precz!””