Jesień już, już palą chwasty w sadach…

Dzień we Wrocku. Taki właśnie zapach „zielonego dymu” niósł się, gdy przejeżdżaliśmy koło działek. Poza tym – plaża. Przynajmniej w jednej z kawiarni tuż przy Rynku:

W empiku proponują na ścianę znaną kwestię Maksia:

Ja, w ślad za tym, kiedy na Ostrowiu Tumskim zobaczyłem siostrę zakonną w trakcie porządków, miałem ochotę podejść ze słowami: „Ja tu widzę niezły burdel! Siostry!!!:

Poza tym wszyscy czekają na Armagedon:

Do niektórych już przyszedł:

Jeszcze na chwilę wracam do publikacji „Życie pełne wyzwań”. Książka o bibliotekarzu powinna zostać wydana wyjątkowo starannie, ale i tu nie ustrzeżono się błędów, które sumiennie wylicza errata. Mnie zainteresował jeden:
„301/9 od dołu. Jest: Fallus. Powinno być: Falls” (Chodzi o Niagarę.)

Niektóre frazeologizmy robią zawrotną karierę. Nie pamiętam dnia, w którym nie przeczytałbym z dziesięć razy sformułowania: „Zamieść coś pod dywan”.

Kawałki z książki Jerzego Oficerskiego „Cie choroba, ale się porąbało!” (Adam 1992). Jak popadnie:

Człowiek czuje się jak w samolocie. Niby fajnie się leci, lecz rzygać się chce.
Jakiś nienormalny. Albo poseł.
Od siedemdziesiątego kila zaczyna się idylla.
Niby statystyczne spożycie 9 i pół litra czystego spirytusu na głowę, zasadniczo nie jest takie duże. Wypada niepełne pół litra wódki na głowę. Tygodniowo. Chłop to jakoś przetrzyma, ale baby i dzieci stanowczo za dużo piją.
U nas się ciężko żyje, ale przynajmniej nie żal umierać.
Baba nie radio. Nie trza jej słuchać.
Dużo było młodzieży. Przeważnie kawalerowie po czterdziestce. Paru było po setce.
Jest takie przysłowie naszych ojców, że lepiej z mądrym zgubić niż z głupim znaleźć. Oj, Boże! Czemu kazałeś doczekać nam czasów, kiedy trzeba z głupimi gubić.
Baba z cofniętym licznikiem.
Już mi dojadło to ciągłe użeranie się z ludźmi. I z mądrymi, i z tymi głupimi. Zwłaszcza, że ich teraz trudno odróżnić.
Niby bogatych, póki co, u nas nie ma, ale zamożni się trafiają.
Ludzie tradycyjnie narzekają, ale i w tym narzekaniu ostatnio widać pozytywne zmiany. Teraz przynajmniej mają na co.
Różne wnioski zgłaszali dyskutanci na obradach sztabu, ale jeden to chyba był dobry. Chodzi o to, żeby wszyscy ludzie  w Polsce wstawali o dwie godziny wcześniej. Wtedy będziemy mogli dłużej nic nie robić.
Ignac nie jest taki głupi, na jakiego wygląda, tylko jeszcze głupszy.
Nie ma takiego Wielkiego Postu, który by się Zmartwychwstaniem nie kończył.
– Boże – pomyślałem – jedyne czym żeś sprawiedliwie Polaków obdzielił, to rozum. Każdy zadowolony jest ze swego. Nikt nie uważa, żeby miał go za mało.
On były lotnik. Ze Szkotką się ożenił. Ale go odratowali.

Bluesrockowy gitarzysta amerykański Joe Bonamassa. Przyznaje się do pokrewieństwa z Led Zeppelin, Cream, Claptonem. I tak brzmi. Na koncertach używa nawet kilkunastu gitar w trakcie jednego występu. Tu może też – „Tour de Force. Live in London” (2013):

Abigoba Quintet „Scattered Legacy” (2014) z półki „smooth jazz”. To znaczy, że całe długie partie utworów to kojące improwizacje na proste tematy. Instrument przejmuje temat od instrumentu. Żadnego wyczynu, zamiast tego trzymanie się klimatu. I wszystko grzecznie sprowadzone do parteru. Tutaj np. „Stairway to Haeven”:

„Niemen Enigmatic” (1970) uchodzi za najlepszą (do dziś) płytę polskiego rocka. Pamiętam wrażenie, jakie wywoływała w czasach dominacji Krzysztofa Krawczyka i Anny Jantar. To połączenie śpiewu cerkiewnego, organów (Hammonda), dzwonów z gitarą i saksofonami. No, i że można śpiewać lekturę szkolną, czyli „Bema pamięci…”, Tetmajera. Podobno, żeby zrobić na okładkę te zdjęcia z mnóstwem świec, trzeba stoczyć wojnę ze strażą pożarną:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *