Czytam, że Jerzy Połomski świętuje 80-te urodziny. Wiosną tego roku chcieliśmy z Dorotą pójść na jego recital, ale Dorota zadzwoniła i okazało się, że bilety dawno wykupione. Facet ma 80-tkę i ciągle ma komplety. Jak Fogg. Takie komplety miewał, kiedy koncertował w ZSRR i w Mongolii.
Teraz różne witryny internetowe dają miksy jego przebojów. Z reguły otwiera je piosenka ze słowami (zdaje się Kochanowskiego): „Daj czegoć nie ubędzie, byś najwięcej dała…”
W Poznaniu na starówce żydowskie święto szałasów, czyli Sukkot. Na pamiątkę wędrówki Żydów z Egiptu do ziemi obiecanej. I postawili szałas, turyści przychodzą i fotografują się. Mnie przypomina się fraza biblijna „A Pan szedł przed nimi w obłoku ognistym na okazanie drogi…”
Po wizycie na Festiwalu Smaków czytam nazwy potraw. „Syty Jasiek na sałatce”; „Poduszeczki z serem korycińskim”; „Jabłka w sakwie”; „Myszki świętego Marcina”; „Królewski raj”; „Pierożki nadziewane suską sechlońską w polewie ze skarmelizowanej śmietany”; „Muffinki marchwiowe”; „Bursztynowy ser na musie truskawkowym”; „Warkocze z polędwiczek”.
Ja się wywodzę z epoki półek z octem. Od tamtych czasów kulinarnie nie rozwinąłem się wcale. Dla mnie to wszystko to jakaś baśniowa kraina.