W telewizji publicznej na kanale „Kultura” odpowiadam na pytanie, dlaczego w Polsce nie kręci się takich filmów jak amerykańscy „Obrońcy skarbów”? Od odzyskiwaniu dzieł sztuki podczas ostatniej wojny. Nie, bo nie. Bo dla nas wojna to cięgle nie jest bezproblemowa strzelanka. To otwarta rana. W dodatku ciągle trwa śmiertelna wojna o tę wojnę. Czy Bór-Komorowski miał prawo dać Niemcom okazję do spalenia Warszawy? Kto dziedziczy ideały powstańców? Kto ma do nich prawo, a komu od nich wara? I to się ciągnie bez końca…
Przy okazji – znowu splamiłem się kolaboracją z komuną. Przypomniał mi o tym raper Tadek, którego najnowsza płyta jest szeroko kolportowana przez środowiska prawicowe:
„Dzisiaj kłamią, by nas zniszczyć,
rozkradają polskie włości
Dziś ubecy mają media,
już nie muszą łamać kości.”
Sprawa Lecha Raczaka i jego spektaklu o wyznawcach „religii smoleńskiej” (ciągle przed premierą) ciągnie się i jest obszernie omawiana, zwłaszcza na forach prawicowych. Powiedzieć, że nie jest to inicjatywa kulturalna przyjmowana przychylnie, to stanowczo zbyt mało powiedzieć. Większość opiniodawców wzywa do linczu na artyście. Posłuchajmy:
„Poznaniacy powinni zaprzańcowi dupsko wybatorzyć na poznańskim rynku a pseudo aktorkom główki na glacę wygolić.”; „Zabić tą kurwe to za mało! trzeba jeszcze powiesić na wyprutych flakach cały jego pomiot który spłodził. Pokażmy tej kurwie po premierze gdzie jego miejsce.”; „Ileż to ludzi się kurwi dla poklasku i szmalu! Ale tobie Raczek ten prześmiewczy spektakl stanie w gardle a duchy ofiar będą prześladowały do śmierci. Oby rychłej bo kanalie nie powinny długo zaświniać ziemi.”
Poznałem Lecha Raczaka przed laty, jakieś wywiady z nim robiłem dla radia. I pamiętam doskonale, iż w rozmowie ogromnie ważył słowa. Cały zrobiony był z powściągliwości, umiaru i taktu. Nie spodziewam się, by w swoim najnowszym projekcie zaczął nagle kogokolwiek agresywnie atakować. Raczej da coś na kształt diagnozy, obserwacji obyczajowej. I tyle. Po spektaklu na Krakowskim Przedmieściu trudno już coś bardziej wystawnego wykombinować. Ale jego krytycy już orzekli, iż – tak czy owak – powinien zostać zabity.
Kościół w Polsce znalazł się w najwyższym niebezpieczeństwie. Nie wiedziałbym o tym, gdybym nie przeczytał w „Naszym Dzienniku wystąpienia Artura Górskiego, posła PiS-u z tytułem doktora: „Jesteśmy świadkami rozpanoszonej krytyki, miotającej pod byle pretekstem, prawdziwym lub wyimaginowanym, gromy oburzenia na Kościół i jego przedstawicieli. Widzimy zorganizowany atak, który objawia się w różnej formie, począwszy od dyskryminacji w miejscu pracy, a skończywszy na brutalnym prześladowaniu osób wierzących.” Jak bym czytał o czasach Nerona…
Zagrożenia płyną też z wnętrza Kościoła. Wskazuje na nie Tomasz P. Terlikowski we Frondzie.pl. Otóż jego zdaniem Kościół rozsadzają watykańscy kardynałowie: „Niebezpieczne sygnały płynął do nas z Watykanu. I nie chodzi mi o możliwą zmianę doktryny (bo to akurat nam nie grozi), ale o to, że sami kardynałowie doradcy papieża Franciszka zatracili właściwy ogląd problemu i skupiają się na kwestiach w istocie pobocznych, zamiast zachować wierność duchowi ewangelizacji, do której wzywa Ojciec święty.”
Przychylałbym się do wielokrotnie powtarzanego w mediach postulatu, aby zlikwidować instytucję papiestwa, a co najmniej episkopat polski. Po prostu w sprawach kościelnych należałoby pytać wyłącznie Terlikowskiego, a on od ręki dawałby odpowiednią wykładnię.
W Kościele zresztą sensacja goni sensację. Na dowód proszę przeczytać poniższe doniesienie medialne: „Niepokojący incydent wydarzył się podczas Mszy Świętej o godz. 7.00 w Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Łagiewnikach. Msza była transmitowana przez TVP 1. Jedna z kobiet nie chciała puścić kapłana. Kobieta, której personalia są znane wielu zainteresowanym, autorka niebezpiecznej książki pt. „Świetliste dusze” rzuciła się do stóp kapłana, chwyciła go za szaty i nie chciała puścić. Krzyczała również: „Kapłani Boga, wysłuchajcie mnie: Iskra wychodzi z Polski”. Kobieta została oderwana, i to w pełnym słowa znaczeniu od szat kapłana przez straż sanktuarium. Wyprowadzono ją poza sanktuarium. Dostała również zakaz wchodzenia na teren sanktuarium.”
Ale swoja drogą to, że „iskra wychodzi z Polski”, to najczystsza prawda.
Na froncie gender wrze, jak zwykle. Oto radni powiatu wadowickiego wystosowali uroczysty apel: „Apelujemy o nieuleganie naciskom ze strony środowisk, które pod pozorem walki o równouprawnienie kobiet i mężczyzn, tworzą nową ideologię gender”. Jak ostatnio byliśmy tam z Dorotą parę miesięcy temu, to zapamiętałem biedę, sypiące się ze starości kamienice oraz z dziesięć sklepów z kremówkami na rynku.