Bobo Stenson Trio „Indicum” (2012). Ktoś na tym blogu napisał, że Stenson gra nieśmiało. Tak, to chyba dobre określenie. Mnie przychodzi do głowy, że jest to muzyka w stanie zanikania, że łatwo obraca się w ciszę, że zdaje się przepraszać, iż brzmi. A przecież tematy biegną tu z lewa i prawa: od norweskiej pieśni religijnej po kanoniczne motywy jazzowe. W pewnym momencie wydawało mi się, że słyszę im aprowizację wokół „Girl” Beatlesów, ale chyba się przesłyszałem.: