Zrezygnowałem całkiem. W moim smutnym życiu nie wydarza się nic. Literalnie, dokładnie – nic. Ale zawziąłem się. Będę pstrykał choćby te pustostany z zawziętością, na przekór, na chama, na rympał. Tylko taki skromny bunt jeszcze mi pozostał. Albert Camus by to docenił.
Więc – proszę bardzo – naśmiewajcie się z mojego wtórniactwa, z naśladownictw, powtórek, nawrotów i demencji.
Wilda, jaka dziś – a nie po raz pierwszy – objawiła się moim oczom, gdy Dorota dobierała swoje ulubione kefiry.
Zdarzają się manifesty.
Są świadectwa, że do postindustralu ciągną i arystokraci.
Jest i krajobraz dla Chełmońskiego.