Hamletyzm

Pogoda całkiem dołująca. Rozważam: powiesić się dziś, czy jednak zaczekać z tym do jutra.

Zaginęła 79-letnia jarosławianka. Szukały jej połączone siły policyjne z Jarosławia, Rzeszowa, nawet z Warszawy. Kamery termowizyjne, psy, straż, mieszkańcy. Ale nie znaleźli jej tam, gdzie szukali. Bo była 10 kilometrów dalej. Na wsi, u rodziny. Zasiedziała się.

Czytam to po raz nie wiem który. Ale takie cudo nie trafiło się kilka dziesięcioleci wstecz i nie trafi się kilka dziesięcioleci (co najmniej) do przodu.
Agnieszka Osiecka, Czytadła. Gawędy o lekturach, Prószyński i S-ka 2014:

Jest  taki  typ  mężczyzny,  który  w okolicy  czterdziestki  rozstaje  się  z romantycznymi porywami serca i ze wszystkich młodzieńczych marzeń zostaje mu jedno: zjeść raz dziennie coś na ciepło.

To jest formacja, której ton nadawali poeci, prawnicy i facecjoniści. Niektórzy – jak Brzechwa –  należeli  do  wszystkich  tych  trzech  grup  naraz.  Do  kodeksu  obyczajowego  owej  formacji należało: nie rwać się do rozmowy, jeśli się nie miało w zanadrzu dowcipnej pointy, bywać w kawiarni  literackiej,  która  była  po  trosze  senacikiem,  plotkować  bez  jadu,  przyjmować w domu  ładnie,  ale  bez  hecy,  sporo  czytać,  kochać  kobiety,  nie  robić  zbyt  dużych  świństw, a ponadto  –  przy każdej  okazji  –  poświęcać czas  i uwagę  wielu  rzeczom  niepotrzebnym  –  na przykład  pisaniu  wierszyków  dla  przyjaciół.
/o prozie Antoniego Marianowicza/

Kupiłam  sobie  niewielką  książeczkę,  niewiele  większą  niż  dowód  osobisty, a z pewnością przydatniejszą.

Środowisko  siedzi  sobie  z założonymi  rękami  i pali  tanie  papierosy.

Praca nie hańbi.
To bieda poniża.
Wie o tym lalka Barbi i Chińczyk z Paryża.

Spędziłam – z przerwami – cztery lata w Ameryce i nauczyłam się traktować serio  męki  duchowe  nowojorskich  intelektualistów,  którzy  budzą  się  niepewni,  czy  raczej wypić  szklankę  herbaty,  czy  od  razu  się  powiesić.

Maria Czubaszek, Blog niecodzienny, Prószyński i S-ka 2014

Zdaniem znanego polskiego astrologa Normana sen, który się powtarza, na pewno coś znaczy. Tylko nie wiadomo co.

W Internecie można znaleźć w zasadzie wszystko. A jednak są jeszcze tacy, którzy sięgają po tradycyjną książkę. Czego w niej szukają?
To zależy. Znam nastolatka, który w książkach szuka emerytury swojej babci. I na ogół ją znajduje. Prędzej niż babcia, która zazwyczaj zapomina, gdzie schowała swoje pieniądze.

Benjamin Franklin radził: „Miej oczy szeroko otwarte przed ślubem. Przymykaj je później”.

– Kasia Cichopek podobno już myśli o drugim dziecku.
 – I bardzo słusznie. Parka lepiej się chowa. A najlepiej trójka.
– Dlaczego?
 – Bo kiedy pierwsze dziecko na przykład połknie złotówkę, pędzi się z nim do lekarza. Kiedy drugie, czeka się, aż je wydali. A trzeciemu potrąca się z kieszonkowego

Małgorzata Foremniak na przykład wyznała onegdaj: „Gdy jestem bardzo zmęczona, obciążona myślami, które nie chcą mnie opuścić, wyobrażam sobie, że kąpię się nago”. Co jak sądzę, pobudziło wyobraźnię niejednego pana. Podobnie jak wypowiedź aktorki w programie Mam talent!: „Akordeon potrafi rozpalić olbrzymią namiętność, a mnie drżały dzisiaj bardzo nozdrza”.

– Może mężczyzna ma większy mózg… − zaczęła, ni z gruchy, ni z pietruchy, córka mojej sąsiadki − za to kobieta na pewno ma większe piersi.

Kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana.

76% Polek woli czekoladę od seksu. Cokolwiek to znaczy, nie dziwię się. Bo czekolada podobno zawsze poprawia nastrój.

Uczeni z Harvardu przeprowadzili badania, z których wynika, że Amerykanin wolałby zarabiać pięćdziesiąt tysięcy dolarów, gdyby inni zarabiali o połowę mniej, niż sto tysięcy, gdyby inni zarabiali dwa razy więcej.

Wszędzie dobrze, ale najlepiej w bibliotece.
– Gdzie? − Uniosła, swoim zwyczajem, brwi córka mojej sąsiadki.
– W bibliotece. To jest takie miejsce…
– Wiem − przerwała urażona − co to jest biblioteka. Raz nawet w jednej byłam!

No i mamy jesień. A raczej babie lato. Bo jak to się mówi: Panu Bogu świeczkę, diabłu ogarek, a babie lato.

Billie Holiday „Her Favourite Blues Songs” (2006), składanka.

Bluesa nie tak tu znowu wiele, sporo swingu. Atmosfera muzykowania w klubie, co dla jazzu wydaje się o niebo bardziej właściwe niż np. występy festiwalowe. Większość to kawałki, które zna się od zawsze:
„Lover, Come Back to Me”.
“Blue Moon”
“Stormy Weather”
“Yesterdays”
“Body and Soul”
“God Bless a Child”
“Autumn in New York”.:

Caecilia Norby „London/Paris”. Jeszcze jedna pani (tym razem Dania) z pogranicza popu, rocka, jazzu. Trochę jak Nancy Wilson.  Muzyka do kołysania się. Mocny, wiele obiecujący głos tej pani w trakcie występu na żywo z combo jazzowym w składzie tradycyjnym. Repertuar zbierany z różnych szuflad. Ot, “How Deep Is Your Love” Bee Gees. „Sorry Seems to Be the Hardest Word” Eltona Johna. Przystępne, przyjemne, bez szaleństwa. Jeżeli Caecilia zostanie wokalistką jazzową, na czym jej wyraźnie zależy, to dopiero za jakiś czas:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *