Lekka przebieżka po północnych Czechach.
Z domu wyjeżdżaliśmy równo w godzinie „W”. Przed wyjazdem zdążyłem jeszcze przeczytać, że tygodnik „Do rzeczy” zaprasza na imprezę poświęconą powstaniu warszawskiemu na Placu Zamkowym: „Powstańcza defilada grup rekonstrukcyjnych, spotkania z uczestnikami walk, gry i zabawy o tematyce powstańczej…”
W uroczym miasteczku Jaromierz niewielka księgarenka. W witrynie, na najwyższej półce, nazwiska tych postaci, które widocznie miejscowych Czechów elektryzują najmocniej. Od lewej: Grace Kellyova, Jimi Hendrix, Margaret Thatcherova i Danuta Wałęsova.
Najpopularniejszych słowem Czechach jest „sleva”. Powielają je niezliczone wystawy sklepowe, reklamy, plakaty, ogłoszenia. O ile się orientujemy, ma to coś wspólnego z wyprzedażą, obniżką, końcówką serii. Dorota twierdzi, że ichnia „sleva” to nasza „zlewka”, czyli resztki. Ja początkowo myślałem, że „Sleva, sleva, sleva” to czeska wersja tekstu: „Słowa, słowa, słowa…” z „Hamleta”. Można odnieść wrażenie, że Czechy stanęły na krawędzi Wielkiej Wyprzedaży Narodowej:
W miasteczku Jiczyn ciągle żywa jest legenda rozbójnika Rumcajsa (muzeum!). Nic więc dziwnego, że zrobiłem sobie w charakterze Rumcajsa zdjęcie. Miejsce Hanki pozostało puste, bo Hanka (czyli Dorota) zajmowała się fotografowaniem. Tylko te głupie uwagi: „- Chłop jak zwykle się puszy, a baba do roboty”:
O tym, że tradycje rozbójnicze są w tej okolicy kontynuowane, przekonałem się na miejscowym parkingu, gdy zerknąłem do wnętrza samochodu zaparkowanego obok mojego. Miejscowi muszą coś wiedzieć o współczesnych Rumcajsach, skoro instalują taką oto blokadę skrzyni biegów:
W Pardubicach nie pojechaliśmy na hipodrom, bo i po co? Karel Gott dopiero będzie tam koncertował:
W Hradec Kralove, jak wszędzie, żar się leje. Z tym, że tu władze miasta wystawiły na Rynku termometr publiczny, by każdy mógł się przekonać sam, jak gorąco:
Ale naprawdę gorąco będzie tam dopiero podczas koncertu Hany Zagorovej. Skoro do Sopotu już jej nie zapraszają…:
Rozgłośnia w Hradec Kralove przypomniała mi, że zaraz po powrocie do Poznania mam łączenie z „Latem z radiem”, do czego muszę się przygotować. Oni żądają tam najwyższego poziomu. Cóż, „Leto z rozhlasem”… :
Czechy to wprawdzie kraj bliski, ale o odmiennej kulturze i obyczaju. Całe szczęście, że raz po raz widywaliśmy scenki, które sprawiały, że czuliśmy się jak w domu: