Good bye my love, good bye…

Zmarł Demis Roussos, bożyszcze demoludów z czasów, kiedy Sopot transmitowano od Kamczatki po Berlin. Parę lat temu w Kieleckiem zauważyłem informację, że jakaś lokalna firma robi tam coś w rodzaju wyjazdu integracyjnego dla pracowników. Atrakcja wieczoru: Demis Roussos.

Na Pomorzu szaber powiódł się i tym razem. Oto bezcenne dzieła sztuki, które (za bezcen) pozyskałem z lokalnego antykwariatu do swojego gabinetu. Trzeba się spieszyć na ścianach wolnych zostało już bardzo niewiele centymetrów kwadratowych.:

Moje strony rodzinne znów trafiły do ogólnopolskich mediów. Choć, szczerze mówiąc, nie widzę specjalnych powodów. Zaczęło się palić w Radymnie (10 km od Jarosławia). Co z tego, że kierowca samochodu strażackiego miał przeszło dwa promile, skoro następny kontrolowany strażak już tylko promil.
Poza tym po staremu. Nowy burmistrz mojego miasta nazwiskiem Paluch („Może pan ma brata, panie Paluch?”) zdobył władzę lansując się hasłem: „Oddłużę Jarosław!”. Po czym okazało się, że zalega ZUS-owi 20 tysięcy. No, ale przynajmniej człowiek coś wie o długach.

„Przewodnik Katolicki” poprosił o recenzję z „Hiszpanki”. Bo Wielkopolska, powstanie itd. Napisałem.:

Hiszpanka – poznańska i światowa

Ten film aż się prosił na ekran! Powstanie warszawskie (klęska plus otwarcie Warszawy radzieckim, którzy na ruinach mogli instalować, co chcieli) było filmowane dziesiątki razy. I końca temu nie widać.
Porządnie przeprowadzone, metodyczne i zwycięskie powstanie wielkopolskie jakoś filmowców nie nęciło. Do czasu! Bo mamy Hiszpankę w reżyserii Łukasza Barczyka. Wprawdzie powstanie robi tu ledwie za tło sensacyjnej fabułki, ale robi to z wdziękiem. Na szczęście!

Duch wielkopolski
Hiszpanka to nie filmowy Matejko. Nie urodził się po poznańsku masywny, po wielkopolsku dociążony obraz martyrologiczny. Z serii: jak to „najwyższym wysiłkiem, w nieludzkich warunkach i w walce z przeważającymi siłami wroga” wybiliśmy się na niepodległość. Wyszedłby zakalec, nuda i podręcznik! Zwłaszcza młodzież jest uczulona na takie „górne C”. Powstał film-bibelot, film-ważka, film-kaprys. Który jednak naszemu zrywowi niczego nie ujmuje.
Pełna treść artykułu w Przewodniku Katolickim 3/2015, na stronie dostępna od 04.02.2015

Ale to pierwszy krok. Chyba porzucę „media mętnego nurtu”. Następny tekst – dla „Naszego Dziennika”!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *