TVN z pytaniem, co sądzić o tym, że Putin podpisał coś w sprawie oznaczania filmów, w których pojawiają się wulgaryzmy. Idea wstępnie słuszna. Ale może zacząć od tego, by oznaczać filmy, których w pozytywnym świetle przedstawia się Lenina, Stalina, Dzierżyńskiego itp., a nie „job twoju mat”?
Poza tym o moralność w tym względzie najlepiej dbał „MOSFILM”. Jak w eposie „Wyzwolenie” Jurija Ozierowa radziecki żołnierz krzyczał do hitlerowca, który wziął go do niewoli: „Strielaj, kurwa szwabska!”, to wybuchł skandal na cały Układ Warszawski.
Gdzie indziej nie bywało lepiej. Oficer w „Czasie Apokalipsy” mówi, że pilotowi wojskowemu wolno zrzucać napalm na wietnamskie wioski, ale nie wolno mu na skrzydle swojego samolotu napisać słowa „gówno”.
Do niedawna za film, w którym najczęściej pada czasownik „fuck” byli „Chłopcy z ferajny”. Ale teraz rekordzistą jest już pewnie „Wilk z Wall Street”.
Zmarł Janusz Kondratowicz. Poeta to on nie był, ale miał szczęście pisać dla utalentowanych kompozytorów. Nic dziwnego, że parę jego wersów zasiliło pamięć powszechną. Napisał: „Dwadzieścia lat, a może mniej”, „Dziesięć w skali Beauforta”, „Koncert na deszcz i wiatr”, „Kwiaty we włosach”, „Papierowy księżyc”, „Płoną góry, płoną lasy”, „Powiedz stary, gdzieś ty był”, „Pytasz mnie, co ci dam”, „Rysunek na szkle”, „To był świat w zupełnie starym stylu”, „W drodze do Fontainbleau”, „Zakochani są wśród nas”, „Zielone wzgórza nad Soliną”. Wystarczy, żeby przejść do historii.
W Jarosławiu CBŚ rozpracowało gang handlujący marychą. No tak, przy całym wrodzonym szaleństwie jeszcze narkotyków tam trzeba. Nastąpiły aresztowania, ale ciekawsze, iż „względem pozostałych podejrzanych zostały zastosowane wolnościowe środki zapobiegawcze.” Myślałem dotąd, że „wolnościowy środek zapobiegawczy” jest wtedy, gdy siedzę sobie w fotelu, a Dorota mi oświadcza: niech sobie nie myślę, że ona skoczy mi po piwo.
Ktoś z kolegów polonistów zwrócił mi uwagę, że nie powinienem się dziwić, iż w latach 70. poecie Stanisławowi Grochowiakowi miejscowość Stare Bojanowo skojarzyła się z „roztrzepaną dziewczyną na wietrze”. Z prostego powodu: „Gdybyś wypił dziesiątą część tego, co Grochowiak, wszystko kojarzyłoby ci się z roztrzepaną dziewczyną.” Sprawdziłem – Grochowiak w 1976 zapił się na śmierć.
Informacja w jednym z tabloidów zaczyna się: „Kate Rozz, czyli Katarzyna Gwizdała…”
Na leśnym spacerze skończyłem odsłuch „Lotu >>Ćmy<<” Folletta. Akcja toczy się w Danii podczas ostatniej wojny. Chodzi o to, by wykraść tajemnicę niemieckiego radaru i przekazać ją Brytyjczykom. W sumie: harcerstwo. Tamtejsza okupacja, a ta u nas, to niebo a ziemia. Za najbardziej dojmujące szykany uchodzi brak prawdziwej kawy, limity benzynowe i zakaz puszczania ogni sztucznych. No, gehenna!
Kącik poetycki. Posłuchałem czegoś w rodzaju suity w wykonaniu Krystyny Prońko. Zamieściła ją na płycie „Deszcz w Cisnej” z 1978 roku. Suita nazywa się „Trawiaste przywidzenia”. Ponieważ była trzy razy dłuższa nic piosenka „Deszcz w Cisnej”, wydawała nam się wówczas niesłychanie ambitna. A przytaczam, bo akcja wydłużonej piosenki toczy się lipcową nocą:
Las płonie różą, cisza przed burzą
Z ołowiu chmury, cienie los wróżą.
Z kamiennych gniazd mojego osiedla
Symfonia nocy do stóp przybiegła.
Muzyka stygnie w zabitej szybie
Pułapką cienką pająk kolibie.
Korowód myśli w czarnym welonie
W zapałki tańcu za chwilę spłonie.
Tak mija mi w lipcu noc,
Nie dzwoni nikt, dzwonek śpi.
Nie dzwoni nikt, pies u drzwi.
Czyżby skończył się świat?
Obrazki.
Rankiem na leśnym parkingu poszedłem wyrzucić śmieci do kosza. Zerknąłem, a kosz pełen jednakowych „dwusetek” po wódce marki „Żołądkowa gorzka”. Jak piszę „pełen” to znaczy – sprawdziłem, bo nie wierzyłem oczom – że od denka po krawędzie wypełniony był pustymi buteleczkami tej jednej odmiany trunku. Zastanowiło mnie, jak piknik z takim udziałem wódy mieliby nazajutrz nazwać jego uczestnicy. Nazwa ciśnie się sama: „Golgota Picnic”.
A tak w ogóle dziś po południu Szlak Sakralnej Architektury Drewnianej. I kościółki jak ten w Kiszkowie.
Zahaczyliśmy też o Pola Lednickie, gdzie odbywają się doroczne zloty młodzieży. Przy okazji: noszę się z zamiarem złożenia doniesienia do prokuratury. Obrażono tam bowiem moje uczucia religijne. Otóż wzniesiony tam kompleks kościelny prezentuje wyjątkowo złośliwe i szydercze portrety św. Jana Pawła II. Wszystko pod płaszczykiem „wolności sztuki” itp. bzdur. Ale po aferze z „Golgota Picnic” (nie tym z kosza w Wielkopolskim Parku, oczywiście) wiemy już, co o tym sądzić. Zresztą proszę spojrzeć:
Portrety jak spod pędzla Witkacego. tylko brakuje podpisów: peyotl+pifko+morfina.
Faktycznie. Skojarzenie aż się narzuca, choć sam na to nie wpadłem.
Pożądane dopiski – jak najbardziej. W żadnym razie „n.p./n.p.” (nie piłem/ nie paliłem) – nikt by w to nie uwierzył.