Głębokie gardło

W kole naukowym seksuologów przy poznańskim Uniwersytecie Medycznym (przed przybyciem słuchaczy). Prelekcja o seksie na ekranie. Było ostro!:

Recenzujemy nieco na portalu radiowym.:

Naszą pamięć wspomagają komputery, serce – rozruszniki, a nogi – silniki spalinowe. Te mechaniczne przedłużenia organizmu adoptujemy w sposób naturalny, nie odczuwamy nich jako ciała obce.

Kino jednak niemal od początku swego istnienia ponawia pytanie: a co by się stało, gdyby wyposażyć człowieka w jakieś bardziej radykalne usprawnienia? Takie, które przejmie nie 30, ale – powiedzmy – 80 procent ludzkiej aktywności. Kto będzie wówczas odpowiadał za całokształt poczynań: jeszcze człowiek czy już maszyna? I czy maszyna może za cokolwiek „odpowiadać”?

Rozważania z gatunku fundamentalnych, ale kino popularne lubi je przykrawać do lekkostrawnych fabułek na jeden wieczór. Jak w przypadku filmu „Upgrade”, który na świecie w kinach pokazywano w zeszłym roku, a który u nas hasa sobie w obiegu wideo. To jeszcze jeden okaz kina typu „revenge movie” /film zemsty/, ale z tą właśnie nadwyżką, wartą zainteresowania. W filmie niedaleka przyszłość, po to by widz mógł się identyfikować z problemem, a jednocześnie miał poczucie, że „to jeszcze nie dziś”. Mamy tu na przykład samochody bez kierowcy, z którymi można porozmawiać w trakcie jazdy. I kiedy Grey Trace, mechanik samochodowy (od samochodów tradycyjnych), podróżuje takim cudeńkiem z żoną, samochód nie tyle się psuje, co formalnie buntuje. Poważna kraksa. Zjawiają się tajemniczy rabusie, próbują zabić oboje. Ją udaje się pozbawić życia. On w stanie bardzo ciężkim kończy sparaliżowany na wózku. Porusza tylko gałkami ocznymi i naciska sensory sterujące pojazdem. Obsługiwany niemal wyłącznie przez automaty. W sumie mało to komfortowe, zwłaszcza że nie schwytano sprawców jego nieszczęść. Owszem, drony sfilmowały napad, ale przestępcy użyli nowej generacji firewalli, które chronią ich tożsamość. Technologia obnaża własną niewystarczalność…

Chip, który załatwi wszystko

I oto – kiedy Grey jest właśnie odratowywany w szpitalu po próbie samobójczej – zjawia się guru nowych technologii, któremu Grey swego czasu rekonstruował kultowe zabytkowe auto. Ma propozycję – wszczepi mu swój rewelacyjny chip, który na razie jest w fazie eksperymentów. Chip pomoże Greyowi stanąć na nogi. W każdym sensie. Tylko na razie – sza! Bo chip nie został dopuszczony do oficjalnego użycia. W sytuacji bezwyjściowej zdesperowany były mechanik decyduje się na operację. Rezultaty niemal natychmiast są oszałamiające. Otóż wszczepiono mu coś (kogoś?) w rodzaju przewodnika, doradcę, który odbiera świat jego zmysłami, ale to co widzi, analizuje bardziej starannie i uważnie. Przejmuje rolę adwokata i mentora. Z czasem okazuje się, że również myśli bardziej trzeźwo i rozsądnie niż jego nosiciel. Zna prawo, procedury policyjne, jest bardzo bystry, umie konstruować dalekosiężne plany. Jeżeli mu oddać władzę nad ciałem, potrafi pokonać zawodowego mordercę. I zabić.

Ten idiota nosiciel

Pełne zwycięstwo technologii nad ludzką niemocą? Otóż nie bardzo. Bo teraz w jednej osobowości mamy w sumie dwóch ludzi (?), dwie umysłowości, dwie niejako osobowości. Chip to połączenie umysłu doświadczonego starca z młodzieńczą chłonną inteligencją (plus te wszystkie dodatkowe kompetencje i aplikacje). Więc – rozsądek i inwencja: w idealnych proporcjach. Wiedza, rozeznanie, szeroki horyzont, emocje na wodzy i pod kontrolą. A człowiek w tej kompozycji? Cóż, człowiek to ciągle tylko Grey Trace, mechanik samochodowy. Poczciwina, ale ograniczony. Ledwo nadąża za swoim mentorem. Ten musi przemawiać do niego jak do ograniczonego gimnazjalisty. Czasem miewamy wrażenie, że za chwilę straci cierpliwość do tumana. I więcej – bowiem im ten superinteligentny chip wydaje się sprytniejszy, tym jego nosiciel okazuje się głupszy, tym bardziej wychodzi z niego tępota i kabotyństwo.

Idealnym rozwiązaniem byłoby, gdyby chip zgłosił rezygnację i emigrował z ciała mechanika samochodowego. Nie dochodzi do tego jednak, bo to jednak film o zemście na niezobowiązujący wieczór. Więc rzecz znajduje finał w kotłowaninie i bijatykach. Cóż, jest to finał poniżej oczekiwań inteligentnego chipa, ale i naszych. Ale i za to dziękujemy…

Upgrade (2018), reż. Leigh Whannell, prod. Australia, wyst.: Logan Marshall-Green, Betty Gabriel, Harrison Gilbertson i in.

7 komentarzy do “Głębokie gardło

  1. Pytanie odnośnie prelekcji w kole naukowym – co łączy poniższe filmy?:
    – Faraon
    – Seksolatki
    – Ziemia obiecana
    – Dzieje grzechu
    – Lokator

    Oczywiście seks, ale jaki?

    Co do chipów, to najbardziej koszmarna wizja jest taka, że w przyszłości – być może, oby nie! – sztuczne mózgi mogą uznać że osobniki homo sapiens są zbyt kłopotliwe, zatem niepotrzebne! Oczywiście wybrane jednostki zostaną zachowane w skansenie ludzkim…

    1. No tak, na ten ostatni temat oglądam już setny chyba film, tym razem „Zoe”. Z Leą Seydoux (dziewczyną Bonda), która gra taką maszynkę do złudzenia przypominającą kobietę. „Wszystko już było” – mawiał Ben Akiba (I w. n.e.).

      1. A pod koniec XIX wieku pewien uczony stwierdził, że wszystko zostało już wynalezione. No faktycznie, przecież w XIX wieku już mieliśmy:
        – komputer (Charles Babbage)
        – telefon stacjonarny
        – telefon bezprzewodowy (Reginald Fessenden, rok 1900, formalnie jeszcze wiek XIX)
        – samochód
        – rower
        – kolej
        – telewizor (Paul Nipkow)
        – fotografia
        – kino
        i parę innych rzeczy, które są wymienione tutaj:
        https://pl.wikipedia.org/wiki/Wikipedia:Skarbnica_Wikipedii/Wynalazki_wieku_XIX

        Czyżby XX wiek był wtórny i tylko udoskonalaliśmy?

        (sam się dziwię)

        1. W kinie na początku XX wieku dostępny był kolor, zapach i trzeci wymiar. Ale się nie przyjęły, bo dawały wrażenia zbyt silne jak na wytrzymałość widza…

          1. Teraz czeka nas 3D ale nie na ekranie tylko w przestrzeni. Będzie można oglądać scenę wideo ze wszystkich stron, jakby w awangardowym teatrze. Oczywiście będzie ostrzeżenie: „PROSZĘ NIE WCHODZIĆ DO ŚRODKA” (widzowie „Purpurowej róży z Kairu” chętnie by to zrobili).

            Aż strach pomyśleć, jaki będzie następny krok… (widz wejdzie do filmu „Krzyżacy” i uratuje Danusię?…).

Skomentuj Paweł Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *