Gdie dołżen byt kamandir?

Dziś na uczelni miałem swój wielki dzień. Padł rekord. Zajęcia z historii filmu. Przełom lat 20. i 30. – między kinem niemym i dźwiękowym. Omawiam i pokazuję fragmenty m. in. „Doktora Caligari”, „Nosferatu”, scenę „schodową” z „Pancernika Potiomkina”. Jej replikę w „Nietykalnych” i naszym „Deja vu”. Kawałek „Czapajewa”. Na sali tylu studentów co zwykle. Z tym, że po raz pierwszy wszyscy (wszyscy!) – prócz pana Rafała – esemesują, piszą w tabletach, gadają, rozwiązują krzyżówki, czytają książki. Dobrze wiedzą, że ja nigdy i na nikim nie wymuszam, żeby słuchał wykładu. Uważam, że każdy ma swój rozum. Jeżeli w uznaje, że w czasie, kiedy ja mówię i pokazuję coś na ekranie, więcej skorzysta z innych źródeł, bardzo proszę. Nie muszę być najmądrzejszy w całej wsi. Byle nie był za głośno i nie przeszkadzał innym. Ale – po prawdzie – niemal nie było komu przeszkadzać. Więc sam sobie poczytałem i sam sobie „Czapajewa” pooglądałem. Z panem Rafałem. Inna sprawa, że pytanie, które Czapajew stawiał podczas słynnej narady sztabowej: „Gdie dołżen byt kamandir?” stało się wyjątkowo aktualne.

Pani redaktor z pisma Rewia pyta, co sądzić o tym, iż Anna Mucha wyraziła zamiar zagrania Violetty Villas w filmie o piosenkarce, który ma powstać. Męczy mnie, że kiedyś o tej pani wyraziłem się w mediach zbyt ostro. Cóż, złe sumienie nie daje spać po nocach…
Teraz: pytanie, o którą Villas chodzi. O tę brylującą w kasynach Las Vegas, której głosem zachwycał się Frank Sinatra? Do tego najlepszy byłby Wajda. Rozmach, wizyjność, te rzeczy…
A może tę po nawróceniu. Wyciszoną. Tę, która telefonuje do Radia Maryja, a ojcowie prowadzący ją spławiają bojąc się kompromitacji? To temat dla Krzysztofa Zanussiego.
Czy może tę, która w odludnym domku w Lewinie Kłodzkim leży zamroczona alkoholem? A domek przypomina melinę. Wokoło biegają głodne i chore psy? A tuż a oknem szosa do polskiego Las Vegas: do Polanicy, Dusznik, Kudowy. Suną rzędy samochodów z eleganckimi kuracjuszami. Ale ona już dla nich nie zaśpiewa. Jej to już nie dotyczy. To wersja dla Wojciecha Smarzowskiego.

W serialach przewrót Kopernikański: w kolejnym odcinku Mustafa przeciwstawi się Sulejmanowi.

Po czym poznać, że wiosna nadchodzi? Między innymi po tym, iż skrzyżowania są obstawione przez potrzebujących, którzy podtykają kierowcom stojącym na światłach te swoje karteczki.
Wczoraj przed marketem przekonałem się, jaka jest potęga wytrwałości. Dorota na zakupach, ja w samochodzie. Podchodzi potrzebująca pani. Ja – okazuje się – mam tylko karty. Mówię, że jak żona wróci z zakupów… Pani wzięła to sobie do serca i została na miejscu. Dzieli nas dziesięć centymetrów, pośrodku szyba, którą zasunąłem, bo od pani jechało dynksem. Pani stoi, ja siedzę. Dziesięć centymetrów. Szyba pośrodku. Próbuję słuchać radia. Nie idzie. Dziesięć centymetrów. Czuję jej wyczekujący wzrok. Nagle widzę, że Dorota poszła na zakupy, ale zostawiła torebkę. Zaczynam grzebać. Są pieniądze! Wziąłem, odsunąłem szybę, dałem, zasunąłem.
I to jest – uważam – skandal! Nie to, że ta pani tak uporczywie prosi, nie. Skandalem jest to, że Dorota nosi jakieś niewyobrażalne sumy zaskórniaków w tej torebce. Na pytanie: kto ode mnie ciągnie więcej kasy – przygodna potrzebująca pod marketem czy Dorota, odpowiedź może być tylko jedna!
Zastanawiam się, czy nie związać się z tą potrzebującą panią. Na pewno kosztowałaby mnie mniej.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *