Pogoda zaczyna być nudna. Powtarza się.:
TVN24. Że film o Relidze zgarnął pulę Orłów i dlaczego.
A tu media podają, że TVN-owi spada oglądalność. Komentator z Niezależna.pl: „Inteligentny czlowiek albo wogole nie uzywa telewizora albo oglada jedynie telewizja Republika i Telewizja trwam”.
Dokładnie tak!
W radiu podają, że Halina Kunicka wydała wywiad-rzekę „Świat nie jest taki zły”. Przypominam sobie, gdzie ostatni raz widziałem jej twarz. Dwa tygodnie temu na plakacie w pałacu w Opinogórze na Warmii (mniej więcej). Koncert. Zapewne kameralny. Świat nie jest taki zły. Mógł być gorszy.:
Na drodze przede mną furgonetka z napisem: „Serwis drzwi obrotowych”. Nazwa firmy: „The Doors”.
Ja wychwalam w prasie Olbrychskiego z okazji 70-tki, a tu mi Dorota mówi, że on właśnie – jako niejaki Arkadiusz w serialu „Klan” – wygłosił wiekopomne zdanie: „Po prostu nie mów już nic. Tak musiało być”.
Chyba się potnę. Gary Glitter, idol mojej młodości, skazany praktycznie na dożywocie! A ileż to dyskotek, prywatek upłynęło przy jego perkusji, brzmiącej jak cepem o klepisko. Co w moich stronach w latach 70 ubiegłego wieku budziło miłe skojarzenia. I teraz zgnije w pierdlu?!
Sprawa się ciągnęła od dawna. Teraz czytam: „W 2006 roku został skazany przez wietnamski sąd za przestępstwa seksualne na dwóch nieletnich dziewczynkach. Jak relacjonują brytyjskie media, Glitter najprawdopodobniej umrze w więzieniu i nie doczeka końca zasądzonej kary”.
Jego mi nie szkoda, szkoda tego uderzenia cepa o klepisko. Drugiego takiego nie słyszałem…
Mój ulubiony portal Fronda.pl jest notoryczny: „Jak więc prowadzić walkę duchową tak, żeby to diabeł się bał, a nie my?” Nie wiem, nie doczytałem. But I love them!
Jeszcze raz „Podróże z Herodotem”:
„Bo Wielki Mur – a jest to mur-gigant, mur-twierdza, ciągnący się tysiące kilometrów przez bezludne góry i pustkowia, mur-przedmiot dumy i, jak wspomniałem, jeden z cudów świata – jest zarazem dowodem jakiejś ludzkiej słabości i aberracji, jakiegoś straszliwego błędu historii, jakiejś niemożności porozumienia się ludzi w tej części planety, niemożności zwołania okrągłego stołu, aby wspólnie naradzić się, jak by pożytecznie zużyć nagromadzone zasoby ludzkiej energii i rozumu.
Okazało się to mrzonką, bo pierwszy odruch wobec ewentualnych problemów był inny – zbudować mur. Zamknąć się, odgrodzić. Gdyż to, co przychodzi z zewnątrz, STAMTĄD, może być tylko zagrożeniem, zapowiedzią nieszczęścia, zwiastunem zła, ba – złem najprawdziwszym.
Ale mur nie tylko służy obronie. Bo broniąc przed tym, co grozi z zewnątrz, pozwala
również kontrolować to, co dzieje się wewnątrz. Bo w murze są jednak przejścia, są bramy i furtki. Otóż strzegąc tych miejsc, kontrolujemy, kto wchodzi i wychodzi, pytamy, sprawdzamy, czy są ważne pozwolenia, notujemy nazwiska, przyglądamy się twarzom, obserwujemy, zapamiętujemy. Tak więc mur taki to jednocześnie tarcza i pułapka, osłona i klatka”.
Dorota nabrała do mnie niejakiego – choć przejściowego – szacunku. Powód? Coś z mojego pitu-pitu o Oscarach zacytowała Angora.