Jean Marais, Louis de Funes
Archetyp w świecie popkultury. Przestępca bez twarzy, bez tożsamości. Najtrudniej walczyć z wrogiem, którego nie ma.
Poza tym to monstrum jak z XIX-wiecznej powieści łotrzykowskiej.
Jego marzenie: stworzyć bezwolnego, posłusznego człowieka-maszynę. Ile razy to było?
Zjawieniu się Fantomasa towarzyszy mocna muzyka organowa.
No i jeżeli chodzi o technikę, jest generację do przodu. Jak Bond.
Film – reklama Paryża. Kilka razy przejeżdżają obok Notre Dame. W tle bez przerwy wieża Eiffla.
Nawet ktoś tak potężny jak Fantomas rozumie, że w dzisiejszym świecie nie opłaca się pogrywać z mediami.
Funnes to w filmie chodząca eksplozja. W życiu był podobno chorobliwie nieśmiały.
Samochód pędzący bez hamulców z podłożonymi pejzażami. Potem motor, lokomotywa, helikopter, motorówka. Wreszcie łódź podwodna. Trzeba jakoś pozbierać atrakcje.
Wszyscy wszędzie palą – nawet skrajnie przejęta dziennikarka w helikopterze w trakcie niebezpiecznego pościgu.