Drążek z Powidza

W tygodniku Przegląd o antyrządowym impecie kabaretowym. Podkreślam, że „Ucho prezesa” ma mniej więcej tyle odsłon, ile dzieci korzysta z 500+, więc nie liczyłbym na to, że kabarety obalą rząd.:

Dziś wieczorne oczyszczanie umysłu wypadło w Powidzu, to wioska na brzegu ogromnego jeziora, trochę poniżej Gniezna. Otwarcie sezonu za pięć minut:

Ceny więcej niż zachęcające. Mnie najbardziej nęci ten „drążek”.:

Do tych rozkoszy wiodą schody jak na Broadwayu.:

Na ryneczku – św. Franciszek jako miłośnik ptaków. Co widać w dłoni i na głowie.:

W niedalekim miasteczku Witkowo tak długo zachwycaliśmy się lokalnym kościółkiem, że pan kościelny omal by nas zamknął w środku.:

W każdym razie kościółek jest jednym z najbardziej światowych, w jakich zdarzyło nam się bywać. Nawet Mariacki w Krakowie nie jest pewnie podpisany w dwóch językach!:

Na pomniku Kościuszko – dokładnie taki, jak na starej dziesięciozłotówce. Wzruszyłem się.:

Odsłuchane w samochodzie. Jerzy Edigey „Szkielet bez palców”, seria „Ewa wzywa 07…” 1969. Uroczo nieporadne i uroczo nudne. Lektor amator, który ma kłopoty z co dłuższymi wyrazami podwaja przyjemność. Porachunki we wrocławskim półświatku, rok 1960. Poirot nie wziąłby takiej sprawy za żadne pieniądze. Bo jak nie zabili żadnego lorda albo miłej wiktoriańskiej damy, to reszta się nie liczy.:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *