Desmond Bagley „Przerwany lot”:
Klasyk. Miejsce akcji – Sahara. Za dużo pustyni, za mało intrygi. I tłumacz – anglista po kursach wieczorowych.
Cytaty:
Isaacson okazał się bardziej wyrafinowanym typem księgowego. Stewart wiedział jak sprawić, by cyferki skakały przez przeszkody, zaś Isaacson wybierał przeszkody, przez które miały skakać.
Można powiedzieć, że mieliśmy dobry rok i mogliśmy się opędzić od głodu kawiorem i szampanem.
Na ulicach mogłeś zobaczyć tysiące takich jak ona, typowych okazów Stenographica londiniensis, londyńskiej maszynistki.
Czym się trujesz? Szkocką? Żytnią? Ginem? Powiedz, co. Jej głos miał zdecydowanie północnoamerykański akcent. Wolno uśmiechnąłem się. — Nigdy nie przyjmuję drinków od nieznajomych.
Nie potrafiłem ocenić tego człowieka, gdyż nie znałem poruszających go sprężyn.
Siedziałem tam, czując się jak część zapasowa.
Ponownie skierowałem wzrok na ryt. — Ile on ma lat? — Może trzy tysiące. Nie jest tak stary jak malowidła na Tassili — wskazał serię znaków: krzyżyków, kółek, kwadracików i kropek. — To jest świeższej daty, to Tifinagh, pisana forma języka Tamachek. — Co tam jest napisane? — Nie mam pojęcia, nie potrafię tego odczytać — uśmiechnął się. — Zapewne coś w rodzaju „Kocham Lucy, albo „Kilroy był tutaj”.