Nasłali mu komisarza, żeby pilnował linii, bo Czapajew to watażka nie do okiełznania. I komisarz zaczyna go cywilizować. W domyśle: każdy dyrektor czy generał powinien mieć swego komisarza, żeby nikt nie odstępował od linii partii.
Czapajew gra całym ciałem – żeby dotarło nawet do tych, do których słowa nie docierały.
„Tiszyna, tawariszczi! Czapajew dumat budiet!”
Słynna scena – pamiętam z dzieciństwa – jak Czapajew instruuje swojego zastępcę, gdzie powinien się znajdować w trakcie bitwy. Wszystko pokazuje na stole przy pomocy garnka i paru kartofli. Jedna z najgłośniejszych scen w historii kina.
Czapajew dopiero od dwóch lat umie czytać.
Biali to, oczywiście, moralni bankruci. W dodatku skrycie podziwiają Lenina. I Czapajewa.
Element komiczny. Przychodzą do Czapajewa chłopi i pytają, czy on jest za komunistami czy za bolszewikami. Bo oni mają sieczkę w głowie. Czapajew też. Więc żeby wybrnąć, odpowiada, że on jest za Międzynarodówką. Chłopi zgłupieli całkiem. Na to komisarz dopytuje Czapajewa, za którą jest międzynarodówką: pierwszą, drugą czy trzecią? Czapajew też zgłupiał. Mówi: „- Jestem za tą Międzynarodówką, za którą trzeba”.
Czapajew nuci piosenkę „Cziornyj woron”. Akurat wtedy, kiedy kręcili film, radziecka ulica nazywała tak karetkę więzienną. A jeździło ich wówczas sporo…