Jesień. Rano w lesie muszę zawrócić do samochodu po sweter. Nowe odgłosy. Przy silniejszym wietrze skrzypią drzewa. W ogrodach uderzają o siebie japońskie przeszkadzajki porozwieszane na drzewach. Uliczką przejeżdża furgonetka z butlami gazowymi na wymianę – klakson ryczy na cały regulator: La-ku-ka-ra-cza, la-ku-ka-ra-cza, la, la la.
Po łanach ni śladu:
Niedługo będzie jak u klasyka:
A ja i tak fotografuję nie to, co powinienem. Ciągle te słodkie widoczki – do mdłości. A przecież można docenić, jak wczoraj, kiedy czekałem na Dorotę na parkingu, urodę np. pomnika Stanisława Mikołajczyka przed Urzędem Wojewódzkim. Nazywają to „pomnik płaszcza” (i szpady):
Albo zrobić własne „studium w szkarłacie”:
Czy „yellowstone” na tyłach Opery:
Mój ulubiony malarz, Edward Hopper, się nie obcyndalał, tylko malował, jak leci, wszystko, co nadawało się na prospekt, widokówkę albo nawet nie:
Przy ulicy Głogowskiej, po której jeżdżę parę razy dziennie kolejna kwiaciarnia. Nazwa: „Donica”.
Jeszcze w kwestii książki „Bomba” Karoliny Korwin-Piotrowskiej. Oczywiście można by cytować i cytować, ale ja tylko skromny bukiecik. Dla uprzystępnienia lektury pogrupowany w wiązeczki:
Wpierw spostrzeżenia natury ogólnej:
… nie wszyscy Polacy to bezmózgi.
… można zarabiać w Polsce, nie będąc pustym kretynem.
… gwiazda dla kasy zrobi wszystko, nie pytając o nic, tylko o stan konta.
… nie trzeba przypominać lalki z sex shopu, żeby zrobić karierę…
… nie tylko plastikowe idiotki z napompowanymi biustami i rozumem wielkości orzeszka piniowego mają prawo chcieć wyglądać fajnie i młodziej.
Stan konta robi jednak z ludźmi takie cuda, o jakich nie śniło się filozofom i cukiernikom.
Aktorki nie muszą być stabilne emocjonalnie.
I nie każdy, kto staje się osobą publiczną, ma obowiązek przebierać się jak małpa.
Może trudno to fashionistom zrozumieć, ale większość ludzi ma w dupie ich oceny.
Cóż, kobiety sukcesu często trafiają na sukinsynów.
Udawanie wiecznie zaspanej to doskonały patent na przetrwanie.
Mężczyźni – to koguty, które tylko chcą walczyć i rywalizować na pióropusze i długość przyrodzenia.
O szołbiznesie:
Dominuje głupota i upudrowany kretynizm podniesiony do rangi lansowanego wzoru przez w
większości równie skretyniałe media.
O dziennikarstwie tabloidów:
Najfajniejsze są ich „wywiady” z ludźmi ze świata mody, czyli walka z martwą materią mózgu autora/autorki. Można od tego paść trupem na miejscu. To po prostu kwintesencja głupoty i mentalnego onanizmu autorów.
Rady dla gwiazd w kwestii mody:
Bądźcie sobą.
Zawsze. Miejcie te gazety i portale centralnie w dupie. Dokładnie tam.
Artyści. Recenzje negatywne:
Tomasz Kammmel:
Przekonanie o własnej wyjątkowości i zajebistości połączone z butą dawało słaby efekt.
Tomasz Karolak:
Do tego wizerunkowo też jest pasztet.
Patricka Kazadi:
Kiedy myślę Kazadi, widzę bałagan. Straszliwy bajzel.
Krzysztof Ibisz:
Jedni go kochają, inni na jego widok biegną do toalety…
Honorata Skarbek:
To prawdziwa kopalnia dziewczęcego infantylizmu.
Kasia Cichopek:
Niech więc potem nie narzeka głośno, że sobie z niej jaja robią. Bo robią słusznie.
Edyta Górniak:
Ma od lat na pieńku z mediami, szczególnie odkąd umieściła na swej stronie internetowej zdjęcie syna Allana umazanego kupą i zadedykowała je „pierdolonym szczurom”, czyli dziennikarzom.
Niemen „Marionetki” (1973). Gra przyszłe SBB i Helmut Nadolski. No, tu jeszcze ślad jakiejś melodii. Ale jak zaczynają się eksperymenty samego Nadolskiego z kontrabasem (wszelkie możliwe piski) albo samego Niemena, to już o jeden most za daleko.
Przypomniałem sobie za to pytanie norwidowskie:
„Jak się nie nudzić na scenie tak małej…”
Oraz pytanie leśmianowskie, które zresztą często powtarzałem Dorocie:
„Com uczynił, żeś nagle pobladła?”: