Temperatura skoczyła do +18, więc żarty się skończyły. W każdym razie rzepak w rozkwicie.:
Bzy też.:
W tygodniku Przegląd artykuł o muzeach, o które zahaczyliśmy niedawno.:
Ciągnie się sprawa tych nieszczęsnych propozycji, jakie sponsorzy mieli składać panienkom startującym w wyborach miss. Jedna ze skarżących się młodych dam nazywa się Shakira Misiak.
Tygodnik Nie: „W Lublinie dzięki wspólnym działaniom policji i Straży Granicznej zabezpieczono 8 sadzonek konopi indyjskich. Od razu czujemy się bezpieczniej”.
Jak miło, że kwestia gender jest podnoszona nieustannie. Ks. prof. Dariusz Oko w najnowszym Gościu Niedzielnym o tym, co nadchodzi do nas z Zachodu: „W przedszkolach i szkołach już 4-latki uczone są masturbacji, a 10-latki technik seksu gejowskiego. Kiedy rodzice nie godzą się, by ich pociechy brały udział w takich lekcjach, interweniuje policja. Rodziców zamyka w więzieniu, a dzieci przemocą zabiera do domu dziecka i na lekcje seksdeprawacji”.
Rzewne wspomnienia z „dnia niemieckiego”. Oto zatrzasnęła się za nami brama pałacowa w Poczdamie.:
Swoje kolejne miejsce na ziemi Dorota znalazła w Lipsku.:
Choć były i inne interesujące ulice.:
Ja pobiegłem strzelić sobie słitfocię z moim idolem (rzeczywiście, z muzyki poważnej najwięcej słucham Bacha).:
Obok sklep z bachowskimi gadżetami. Mnie najbardziej podobał się ten, ale skończyło się na plakacie (dla mnie) i magnesie na lodówkę (dla Doroty, która Bacha słucha mniej, woli Warszawską Jesień).:
I zaraz refleksja, że to jednak nie Polska. Bo Bach stoi obok historycznego kościoła św. Tomasza (gdzie był kantorem) i ten kościół trochę poszarzały, lekko zaniedbany.:
A po drugiej stronie ulicy bank. Zadbany i aż kapie od złota. W Polsce byłoby odwrotnie!:
Poza tym to jednak byłe DDR, o czym co kawałek przypomina postindustrial.:
Oraz akcenty polskie. A to „Król Maciuś Pierwszy” na plakacie teatralnym:
A to palma w środku miasta. Najwyraźniej zgapili od naszej warszawskiej.:
No i zegar w hali słynnego dworca kolejowego (mały, ale gustowny) przypomina, że czas w drogę.:
Ja z przedszkola pamiętam raczej tran i leżakowanie, ale tych technik nie. Ale, jak powiedział Ryszard Kotys w Vabanku, może byłem wtedy chory.
W obliczu nadchodzących wyborów warto też przypomnieć:
„- Kto ty jesteś?
– Polak mały, panie naczelniku!”
Kolejny cytat apropos: „Dwaj męczyzny w jednym łóżku – musiałem zawiadomić policję!”
Sorry, muszę interweniować: „Dwa meszczyzna w jednym łóżku…”
Trampki odlotowe…
Jestem z nich dumny. Jak adidasy nasiąkną wilgocią, to są nie do użytku przez dwa dni. A trampki? W czasie trzygodzinnego spaceru: suche, przemoczone i suche.
Niech żyje naród chiński!
A pamięta Pan „Juniorki” ? To były trampki…wszyscy takie same i nikt nie
gwiazdorzył…
Juniorki w dwóch wersjach kolorystycznych. Ciemny granat i białe (akcję wybielania prowadziło się pastą do zębów). To na prowincji. Aglomeracje miały inne kolory?
Mili Państwo,
wstyd!
Ja tu o Wariacjach Goldbergowskich, o Wohltemperierte Klavier, a Państwo o trampkach z Radomia?!
W trampkach (kiedy miałem 20 lat i nie było innych butów) przeszedłem polskie Tatry i Beskidy tam i z powrotem. Parę razy. Oczywiście, nie w tych samych trampkach.
Teraz podobne trampki mógłbym kupić do wybory do koloru. Ale czemu nie wybieram się – jak dawniej – od Bielska-Białej do Ustrzyk Górnych?
Zapewne z lenistwa…
Oj, tak się jakoś zeszło odrobinkę na wspomnienia … Wybaczy nam Pan?