Chłopczyk od Armaniego

Samochód przede mną ma napis: Carpe diem, Memento mori. Jutro Wielki Piątek – część napisu powinien usunąć.:

p1

Kupiłem sobie na ścianę widoczek z mojego Jarosławia. Przedstawia m.in. wieże klasztoru sióstr benedyktynek (twin towers) oraz basztę Jasia Tarapackiego, w której ten na pasku od spodni przed laty oddał przed laty swoje młode życie w niewiadomym celu.
Kupowanie obrazka trwało pięć minut. Ale to wystarczyło, by pani sprzedawczyni opowiedziała całe swoje życie.:

p2

TV publiczna pyta o Bridget Jones, bo  ma być o niej kolejny film. TVN 24 pyta o śp. Lecha Kaczyńskiego, ponieważ (chwilowo) ma o nim nie być filmu.:

p3

Zaszłości. Ciągną się i ciągną…
O tym, co ważne w mojej „małej ojczyźnie” czytam w Gazecie Jarosławskiej. Czytam, nie bardzo rozumiem, ale czytam dalej.
W niedalekim Przeworsku mieszkańcy baraków wadzą się z administracją mieszkalną: że brud, bałagan itd. Administracja odpowiada na to, iż lokatorzy od lat nie płacą czynszu. Szukam w tekście, jak wysoki jest ten czynsz. Okazuje się, że wynosi symboliczną złotówkę. A lokatorzy narzekają i tak: „Tylko podwyżki i podwyżki…”
Moje miasto żyje sprawą zaginięcia 69-letniego pana Zygmunta, który pewnego popołudnia wyszedł na próbę chóru i zaginął. Wśród informacji, które mają pomóc w namierzeniu śpiewaka-amatora jest i ta, iż pan Zygmunt wprawdzie cierpi na niedosłuch, ale za to nie nosi aparatu słuchowego.
Burmistrz Waldemar Paluch (ciągle mi się kojarzy: „Może pan ma brata, panie Paluch?”) podkreśla, iż pod jego rządami ostatnie lata były dla miasta „przygotowaniem do skutecznego rozwoju”. Święte słowa! Kiedy ja tam mieszkałem, miasto również rozwijało się. Tyle, że był to „rozwój nieskuteczny”.
Tytuł artykułu o pracach radnych miejskich Jarosławia, który oddaje istotę lokalnego parlamentaryzmu: „Sprzeczka o konflikt”.
Do mojego miasta przybył „uzdrowiciel z Filipin”. Z reklamy prasowej: „Uzdrawianie filipińskie jest pełne tajemnic, tak jak sama historia powstania tych wysp”. Moi krajanie uwielbiają tajemnice – frekwencja zapewniona.
Z kolei Nowiny, które ukazują się w Rzeszowie, relacjonują perypetie pana, który zamknął się w ubikacji urzędu skarbowego. Na stukanie nie odpowiadał. Drzwi wyważyła policja. I – aresztowała pana, który tam po prostu przysnął. Okazało się bowiem, iż jest poszukiwany, ponieważ nie zgłosił się do aresztu celem odbycia kary.
W plebiscycie fotograficznym Uśmiech Dziecka zgłoszono zdjęcie chłopczyka z Łańcuta  imieniem Armanek. Znaczy – chłopczyk jest od Armaniego?

Kraków. Dorota zaciągnęła mnie do czegoś w rodzaju „gabinetu strachu”. Mieści się toto przy Floriańskiej, tuż obok Kościoła Mariackiego. Na tyłach kamienicy jak ze slumsu.:

p5
Wewnątrz grupa złożona z najwyżej ośmiu osób usiłuje przebrnąć z jedną, słabą latarką przez amfiladę obskurnych pokoi z rozkładającymi się „zwłokami”, poobcinanymi kończynami itd. W ciemnościach, ktoś cię nagle szarpie, pokazują się makabryczne stwory, trzaskają drzwi, ryczy piła (zapewne ta teksańska, z filmu). Z pokoju do pokoju można się dostać tylko wyszukując klucz schowany w stertach brudnych i zakurzonych rupieci. A tu z tyłu, w ciemności, ciągle ktoś napastuje. Byliśmy z Dorotą w grupie z młodymi Anglikami, ja szedłem przodem, z latarką. I porozumiewając się nieudolnie w języku Beatlesów szukaliśmy wśród łomotu i pisków tych cholernych kluczy. Wreszcie wyszliśmy na Rynek. Dorota mocno przestraszona, ale dobrze jej tak! Mało to normalnych, ludzkich muzeów?

A tuż za Kościołem Mariackim tablica upamiętniająca miejsce, w którym powstało „Wesele”. Niewiele jest rzeczy bardziej polskich.:

p6

Z tym, że tuż obok:

p7

Sto metrów dalej, na tzw. Małym Rynku pod numerem 4. klub o nazwie Alternatywy.:

p8

A pośród tych wszystkich okolicznych kościołów jeszcze jeden przybytek duchowości, jak by tamtych było mało.:

p9

I oczywiście ma też swoją ofertę księgarską.:

p10

Kawałeczek dalej upamiętnienie kolegi dziennikarza z mojego poznańskiego Górczyna. Redagował gazetę, ale w Krakowie (1661). Na Górczynie bowiem – wtedy i dzisiaj – ludziom wystarcza to, co widzą przez okno.:

p11

Zapodawałem o wsi Zalipie, wiosce malarek koło Tarnowa. I – proszę: mają swoją kawiarnię przy Plantach (choć akurat w remoncie).:

p12

No to przypomnijmy wioskę, gdzie wszystko jest w kwiatki.:


Ponieważ to Kraków, więc i sklep wyspecjalizowany w odzieży dla duchownych. Tylko po co księżom buty na damskich obcasach?:

p20

Jeszcze wspomnienie z wystawy mody doby PRL-u. Eksponowana głównie Moda Polska. Czasem bardzo dosłowna.:

p22

Ale to? Naprawdę „polska”?:

p23

Reminiscencje teatralne. W Teatrze Słowackiego po raz kolejny bardziej podoba mi się widownia niż to, co na scenie.:

p24

Wcześniej byliśmy na sztuce W. Allena „Seks nocy letniej” w Lublinie. Cóż, jak się widziało film… Ale chwalą się tu wybitnymi aktorami, którzy tu pracowali. No tak, Mikulski jednak dobrze zrobił wyjeżdżając z Lublina.:

p25

A Romuald Lipko (zdjęcie z 1971 r.) jednak dobrze zrobił porzucając lubelski teatr celem założenia Budki Suflera.:

p26

Poza tym w foyer rysunki satyryczne. Zapewne do czasu aż na Radzie Miasta stanie kwestia dofinansowania teatru…:

p27

Krakowskie Muzeum Narodowe. O tej niszczycielskiej działalności Kantora względem parasoli już mi się nie chce pisać.:

p28

Wernyhora z obrazu Matejski. W latach 80. – pamiętam – wieszczył: „Widzę mydło po 20 złotych!!!”. A dziś? Może – „Widzę Andrzeja Dudę na stanowisku prezydenta!!!”:

p29

Instalacje Jerzego Beresia coraz bardziej aktualne.:

p30

W Małopolsce, owszem, kochają Żydów. Ale na obrazkach, na straganach. No i  broń Boże handlujących!:

p31

A i tak wszystko, co w mieście najważniejsze, mieści się na jednym słupie ogłoszeniowym.:

2 komentarze do “Chłopczyk od Armaniego

  1. Buty na obcasach są do tańca i do różańca. Tamtejsza kuria najwidoczniej uważa, że to już najwyższy czas by jakiś proboszcz, albo lepiej biskup wystąpił w Tańcu z Gwiazdami.

Skomentuj Wiesław Kot Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *