A teraz zaległości.
A propos: Kościuszko. Terespol. Tak powinien wyglądać Kościuszko! Wszystko ma schowane. Ale niekoniecznie. Dorota twierdzi, że to iż niczego nie eksponuje, może być skutkiem nieostrożnego obchodzenia się z kosą pod Racławicami.:
Jak za cara wybudowali bitą drogę Warszawa-Brześć, to nawet postawili sobie pomnik (Terespol). A teraz jest A2, a na niej tylko głupia blaszana tablica „Autostrada Wolności”. Żałosne.:
W sanktuarium w Kodniu od razu poleciałem do wiadomej księgi.:
Chciałem się wpisać, ale rubryki wypełnione do ostatniej. W miejscowym „spożywczo-monopolowym” drugi człon nazwy jest zupełnie bez sensu.:
Ta sama bazylika i „czarny anioł”. Pierwszy raz w moim życiu nie jest to Ewa Demarczyk.:
W tej cerkwi we Włodawie trafiliśmy na pogrzeb. Chciałem posłuchać śpiewu popa, ale Dorota zaraz uciekła. „Czego się boisz, głupia?” – tłumaczę. – Przecież to nie twój pogrzeb!:
Włodawa. Sklep całonocny. Zresztą nie trzeba podpisywać. Widać od razu.:
Kawałek dalej – pralnia. Ale z tą nazwą coś nie tak. Albo jest się „napranym”, albo „na bani”. Ale dwa w jednym?:
Chełm Lubelski. Nareszcie znalazłem ulicę, która mi odpowiada.:
Na rynku bezcenna sentencja.:
Hrubieszów, rodzinne miasto Prusa. Pomnik całkiem w porzo. Okulary hipsterskie.:
Sobibór. Ostatnia stacja.:
Czy Kościuszko cierpiał na wybitnie męski elephantiasis ?
Coś na rzeczy było, choć elephantasis mógł przejawiać i w sferze ducha. Byliśmy właśnie w Sieniawie, dokąd udał się w 1792. Tu pożyczył od księcia Czartoryskiego 500 talarów na wyjazd do Stanów Zjednoczonych. Pojechał, walczył, założył West Point – wiadomo.
Nie wiadomo jednak, czy te 500 talarów oddał. A taka sumka piechotą nie chodzi…