W kinie w Lublinie – wprawdzie nie byliśmy, ale w Teatrze (Osterwy) jak najbardziej. Klasyk: „Marat/Sade”, wiadomo.:
W roli dyrektora domu wariatów Jerzy Rogalski. Jak dla mnie ciągle porucznik Jaszczuk z wiadomego serialu. No, może jeszcze z „Wesela”.:
W Lublinie zapowiadają się i inne gwiazdy. Na Drupiego chętnie bym przyjechał.:
Po drodze strasznie burzowo.:
Rawa Mazowiecka, gdzie w samym centrum upamiętniono zapewne poległego kibica.:
Lublin. Che cosa?:
Nocleg wypadł w Świdniku. Świdnik: widok ogólny.:
Gratuluję pamięci, bo na pewno pamięta Pan duet Zagorovej z Drupim – „Setkani”.
Szanowna Pani,
owszem, jak najbardziej. Choć moja ulubiona piosenka to wersja kawałka Drupiego „Sereno e” (znaczy chyba: jest pogodnie) w wersji Karela Gotta. Śpiewał coś takiego:
Je jaka je
tak mi nagle
wpadla do klina
ani czerna, ani blondina…
Tu wokaliza. Mam nadzieję, że usłyszę to w tzw. ostatniej drodze…
„… ach. Ta laska nebeskaaa, nebeska je laska, nebeskaaa…”