Bunkrów nie ma…

W tygodniku Przegląd przegląd ciekawych filmów z drugiej linii – za zeszły rok.:

Czytam: „Czy takie słownictwo przystoi uczonemu? Profesor Uniwersytetu Wrocławskiego sympatyzujący z KOD, Ludwik Turko (73 l.), nazwał szefową „Wiadomości” TVP Marzenę Paczuską (58 l.) „głupią ci…”. Powód? Ta pochwaliła się na Twitterze, że dokument „Pucz” na antenie TVP miał większą oglądalność niż finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy w TVN”.

Sprawa jest bardzo delikatna. Akurat dzisiaj tego doświadczyłem. Mamy zajęcia z historii mediów, pokazuję sporo starych programów, dzienników TV, dobranocek, kronik filmowych itd. W powietrzu fruwa najrozmaitsze słownictwo. Analizujemy je, objaśniamy wspólnie, szukamy synonimów. Połowa moich studentów to państwo z Ukrainy. Nie wszystko, co po polsku, rozumieją. Nie zawsze chwytają niuanse znaczeniowe, kontekst. Oraz to, co do kogo i jakiej sytuacji powiedzieć, a czego absolutnie nie wypada. Omawialiśmy piosenkę Marka Grechuty „Dni, których nie znamy”. Zacytowałem ją końcówki filmu „Chłopaki nie płaczą”. Wszyscy pamiętamy: „Bunkrów nie ma, ale też jest zajebiście”. To młodzi ludzie z Ukrainy zrozumieli. Ale w chwilę później pojawił się przymiotnik „wyruchany”. Polscy studenci (właściwie studentki) szukają synonimów: oszukany, wyzyskany, zrobiony na szaro, wykiwany itd. Ale sami dochodzą do wniosku, że to nie to samo. I teraz – pominąć słowo zakorzenione w polszczyźnie – źle. Omawiać jego znaczenie gronie 20-letnich panienek – niebezpiecznie. Każda ma przed sobą smartfon, może cię nagrać, zrobić użytek z tego, jak objaśniasz, stary zboku, znaczenie tego słowa… Na szczęście panie z Ukrainy zasypały mnie ukraińskimi i rosyjskimi odpowiednikami tego przymiotnika. Było ich całe mnóstwo.

Odsłuchane w samochodzie. Znam na pamięć, ale przy niektórych numerach śmieję się jak 40 lat temu.:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *